[PATRONAT] Recenzja Agnieszka Siepielska „Rhys”



Niebezpieczni mężczyźni, mafia i zło, które czyha za każdym rogiem.
Dwudziestoczteroletnia Viviana Thomson pracuje w luksusowym sklepie z odzieżą męską. Pewnego dnia dowiaduje się, że jeden z klientów otrzymał inne garnitury, niż te, które zamawiał, a teraz domaga się, by osobiście dostarczono mu właściwe. Mimo że Viviana nie jest odpowiedzialna za tę pomyłkę, zgadza się pojechać do domu mężczyzny.
Rhys Miller jest szanowanym i niezwykle przystojnym milionerem. Lubi, gdy wszystko idzie po jego myśli, i stara się wykorzystywać każdą nadarzającą się okazję, żeby ugrać coś, na czym mu zależy. Dostarczenie niewłaściwego zamówienia pozwala mu więc wprowadzić w życie plan, który zaczął sobie układać jakiś czas temu. Kiedy w swoim domu widzi Vivianę, ma już pewność, że podjął właściwą decyzję.
Dziewczyna nie ma pojęcia o tym, że właśnie trafiła prosto do jaskini lwa.
Rhys to pierwsza część serii „Synowie Zemsty” o mafijnej rodzinie Valenti. Bohaterowie tej powieści zmagają się z piętnem przeszłości i skrywają wiele tajemnic. Kiedy te ujrzą światło.




Wydawnictwo: Niezwykłe
Rok wydania:  2019
Format: Książka
Cykl: Synowie Zemsty
Tom I


Chciałabym Wam przedstawić dziś niezwykle udany debiut. Historię dziewczyny, która miała talent i wykorzystywała go na pisanie historii na Wattpadzie.  Przyznam się szczerze, że często zdarza mi się w tam zaglądać i szukać czegoś interesującego. Tak znalazłam Agnieszkę Siepielską, a że swoich powieści miała tam dość sporo, dossałam się do wszystkich, począwszy od historii związanych z klubem motocyklowym do cyklu Synów Zemsty. Zarywałam noce, z Siepielską spędzałam przerwy w pracy, złoszcząc się, że ktoś mi przeszkadzał. Nie mogłam się doczekać, aż odkryję, co będzie dalej, śmiałam się, złościłam i wałczyłam wspólnie z bohaterami, żyłam tymi opowieściami. Nie mogłam się doczekać na kolejny rozdział, kilka słów, zupełnie, jakbym sama stała się jedną z bohaterek.
W chwili, kiedy ujrzałam informację o tym, że mój Rhys Miller zostanie wydany przez wydawnictwo, z którym bardzo lubię pracować wiedziałam, że muszę się postarać o to, aby móc objąć go medialnym patronatem i wspomóc Agnieszkę Siepielską na początku swojej drogi. Historia Rhysa nie jest mi obca, znałam doskonale linię fabularną i językową, więc nie było opcji, żebym mogła taką okazję przepuścić. I tak oto dotarłam do tego momentu, w którym piszę dla Was recenzję. Czego możecie się spodziewać po tym przystojnym mężczyźnie widniejącym na okładce?


Główną bohaterką  powieści „Rhys” jest Viviana Thomson, dziewczyna mądra, piękna i bardzo pracowita, posiadająca swoje własne kompleksy. To dziewczyna, która jest bardzo temperamentna, potrafi o siebie zadbać, wyciągnąć pazurki, chociaż ma też taką część osobowości, która jest niezwykle emocjonalna. Zbyt łatwo działa pod ich wpływem, co nie zawsze jest dobrym doradcą. Bywa i tak, że ucieka, wycofuje się zakopując w przypuszczeniach i domysłach, zamiast walczyć o to, czego pragnie. Nikt z nas nie jest idealny, musimy radzić sobie z tym, co zrzuca na nas los, a ten nie zawsze jest łaskawy. Vivi mieszka z babcią – Helen, którą kocha ponad życie i matką, która bardziej przypomina pasożyta skupionego na tym, aby złapać jakiegoś zamożnego mężczyznę niż pohańbić się pracą.  Jak można się domyśleć z radością żeruje na pieniądzach zarobionych przez córkę, która nie ma zbyt dobrych wzorców. Nic więc dziwnego, że nie wierzy w prawdziwą miłość, jest przekonana, że mężczyźni nie przynoszą niczego dobrego, potrafią jedynie łamać serca i wyrządzać krzywdę. Vivienne miała w swoim życiu dość czepienia, dlatego starała się trzymać z dala od nich. Opiekowała się babcią, pracowała, nie myślała o przyszłości, czy studiach, nie liczyła na to, że uda jej się ich doczekać. Poukładać swoje życie graniczyło z cudem, było jej dobrze w miejscu, w którym się znalazła.  Wszystko jednak do czasu. Dziewczyna pracowała w  butiku z garniturami i galanterią męską, pewnego dnia otrzymała polecenie od szefowej dostarczenia zamówienia do domu klienta i przeproszenie go za pomyłkę, która nastąpiła. Nikt nie byłby zadowolony z tego, że musi naprostowywać sprawy po kimś, kto popełnił błąd, Vivi też nie była. Co innego miała zrobić? Pojechała do domu klienta, którym był nie kto inny, a Rhys Miller, mężczyzna, który nie rozumie słowa „nie”.


Milioner, tajemniczy człowiek, od którego bije niesamowita pewność siebie, a powietrze nastraja dziwny magnetyzm. Od takiego mężczyzny nie można uciec, ale można próbować. Rhys Miller jest mężczyzną, w którego spojrzeniu przesiaduje mrok,  zdążył się z nim scalić stając drugą skórą. To niebezpieczny osobnik i drapieżnik, który nie wie, co to strach, a przeżył w swoim dotychczasowym życiu naprawdę wiele.  Jaką tajemnicę skrywa przed światem? Kim naprawdę jest Rhys Miller i co zaplanował dla panny Thomson? Czasami nie mamy wyboru, nie potrafimy ukształtować się sami, ciężkie życie, traumatyczne wydarzenia wpływają na nas, a także wpychają w  łapskach ludzi, którzy niekoniecznie wiedzą, co jest dla nas dobre. Czy pozyskanie siły i okrucieństwa jest warunkiem koniecznym do przetrwania? Czy Viviana będzie światłem, którego tak łaknie Miller? Czy będzie w stanie je przy sobie zatrzymać? Czy spotkanie tej dwójki było przypadkiem, a może tajemnice i wszechogarniające świat intrygi zniszczą wszystko nim na dobre mogło się zacząć? Kto może być tym właściwym człowiekiem godnym zaufania? Czy zemsta przejmie kontrolę nad wszystkim, czy jednak we właściwym momencie uda się powstrzymać pociągnięcie za spust?




„Rhys” jest historią, od której trudno będzie Wam się oderwać, ukazuje to, że nigdy nie możemy być pewni, co nam przyniesie przyszłość i ile z tego będzie miało swoje naleciałości z przeszłości. Mrok emanujący z jej stronnic miesza się ze światłem, które daje nadzieję.  Autorka pokazuje nam, że nigdy nie mamy wpływu na to, co może nas spotkać, ani tego jak kontrolować nasze życie. Dzieje się tak wiele, nie zawsze dobrych rzeczy, rodziny padają okrutnym i bestialskim traktowaniem z rąk pozornie bliskich przyjaciół. Kiedy tak jesteśmy zmuszeni do ciągłego spoglądania za siebie wpadamy w paranoję, chyba, że to właśnie nas należy się bać.
Życie potrafi zaskakiwać także w pozytywny sposób, odkrywamy siebie w zupełnie nowym wydaniu, stawia przed nami wyzwania, którym tylko my możemy sprostać, nawet jeśli nie odczuwamy pewności, że tak właśnie się wydarzy.




„Rhys” jest debiutem, chociaż czytając go nie odczuwamy rażących niedociągnięć, płyniemy przez treść gładko, napędzani własnym zaciekawieniem i chęcią odkrycia rodzinnych sekretów Rhys’a Millera, ale także głównej bohaterki- Vivienne. Nie wszystko jest takie proste jakby można się było spodziewać. Autorka zaserwowała nam zaskakujące zwroty akcji, dzięki którym książka sporo zyskuje, a bohaterowie stają się nam bliscy. 





Jeśli chodzi o nich to muszę Wam wspomnieć o rewelacyjnej babci, która nie jest taką bezbronną starowinką, coś mi mówi, że dziadek Vivi nie miał  z nią lekko. To bardzo pogodna starsza kobieta, która, mówiąc potocznie, wali prosto z mostu, kiedy coś jej nie pasuje. W młodości musiało być z niej dobre ziółko, o które zabijali się mężczyźni, każda scena z ej udziałem wywoływała uśmiech na twarzy.
Agnieszka Siepielska zabarwiła opowieść sporą dawką dobrego humoru, zabawnych dialogów i scen, a także intryg i tajemnic, które odkrywamy wspólnie z głównymi bohaterami. Ostrzegam, jeśli raz wejdziecie w ten  świat, nie będziecie chcieli go opuścić, dla mnie nie ma już ratunku, Was informuję, żeby później nie było pretensji, w co Was uzależniającego znowu wciągnęłam. Gorąco polecam.






Komentarze

Popularne posty