[PATRONAT] Trzeci rozdział Christina McDonald "Ostatnia noc Olivii"
3
ABI
– Pani
Knight, czy rozumie pani, co do pani mówię?
Zamrugałam i popatrzyłam na doktora
Griffitha, niepewna, czy dobrze usłyszałam.
– Pani córka jest w ciąży – mówił
powoli, jakbym była dzieckiem, które nie jest w stanie pojąć jego słów. –
Olivia doznała nieodwracalnego uszkodzenia mózgu i już się nie obudzi, ale
prawo w stanie Waszyngton zabrania odłączenia respiratora. Musimy dać szansę
dziecku. Czy pani to rozumie?
Pokiwałam, po czym natychmiast pokręciłam
głową. Rozumiałam, ale to nie miało
dla mnie sensu, jakby wybrał losowe słowa ze słownika i ułożył z nich zdanie.
– Co…?
Przerwało mi pukanie do drzwi, po którym do pomieszczenia weszła
pielęgniarka w różowym kitlu, ze smutną twarzą i obwisłym podbródkiem.
– Pani Knight, pani siostra…
Sarah przecisnęła się obok pielęgniarki. Niebieskie oczy miała
poczerwieniałe, półprzeźroczysta skóra jej powiek była tak samo opuchnięta, jak
moja. Siostra chwyciła mnie za rękę, a ja wpatrywałam się w jej palce.
Paznokcie miała zadbane, w kolorze krwi. Nawet teraz, w środku nocy jej długie,
idealnie rozjaśnione włosy były ułożone i lśniły.
Przytuliła mnie tak mocno, że poczułam ból w żebrach. Zesztywniałam.
Opuściła ramiona, a na jej twarzy zobaczyłam ból. Zawsze był między nami
dystans. Nie ukrywałam, że powstał on z mojej winy, ale nie wiedziałam, jak to
zakończyć.
– Gdzie jest Olivia? Nic jej nie jest? Co się stało? Dlaczego w
środku nocy przebywała poza domem?
Wyrzucała z siebie pytania niczym naboje z karabinu maszynowego,
używając przy tym swojego matczynego tonu. Ćwiczyła go, odkąd miałam dziesięć
lat, ona dwadzieścia, kiedy nasza matka porzuciła mnie na schodach domu Sarah z
plecakiem brudnych ubrań. Tego samego dnia wróciła do siebie i popełniła
samobójstwo, zrzucając na Sarah odpowiedzialność za wychowanie mnie.
Pokręciłam głową, czując, że do moich oczu napływają łzy.
– Ona… ona…
Nie miałam pojęcia, dlaczego Olivia wymknęła się w środku nocy z domu.
Po kąpieli nalałam sobie lampkę wina i czytałam książkę. Spałam, gdy moja
córka… co ona właściwie robiła? Poczułam otaczający mnie ciemny obłok lęku.
Panika – moja stara przyjaciółka.
– Pani Knight? – Usłyszałam jakby z oddali.
Wzrok mi się rozmazał, w uszach zaczęło piszczeć. Nie byłam w stanie
dłużej tego powstrzymać. Upadłam na podłogę.
– Abi! – Ludzie zaczęli krzątać się wokół mnie. Poczułam ręce,
które podniosły mnie i posadziły na krześle.
Zaczęłam się pocić. Powietrze było gęste jak melasa, napierało na mnie z
siłą wodnej fali.
Ktoś wcisnął mi w ręce papierową torbę. Usłyszałam z oddali uspokajający
głos Sarah.
– Oddychaj. No już. Wdech, wydech. Wdech, wydech.
W dzieciństwie bardzo często miałam ataki paniki. Ale nauczyłam się
panować nad emocjami, odcinając je niczym dopływ powietrza, które podsyca
ogień. Sarah wciąż powtarzała, że powinnam rozmawiać o swoich uczuciach,
wyrzucić je z siebie, ale wiedziałam, że lepiej jest je odepchnąć i udawać, że
wszystko jest dobrze. Lepiej było nie czuć wcale.
Jakimś cudem, chociaż nawet tego nie chciałam, mój oddech uspokoił się,
serce zaczęło bić wolniej. Zaczęłam normalnie słyszeć. Doktor Griffith i Sarah
rozmawiali.
– Co się stało? – zapytała Sarah.
Moja siostra świetnie radziła sobie w trudnych sytuacjach. Nigdy nie
panikowała ani nie krzyczała. Poczułam ukłucie gniewu, że sobie z tym radzi. Ja
nie potrafiłam nawet zadać właściwych pytań.
– Emerytowany ratownik medyczny znalazł Olivię nad brzegiem rzeki, obok mostu.
Nie wiemy, czy spadła, czy... cóż, policja przeprowadzi dochodzenie –
odpowiedział doktor Griffith. Kucał przede mną, trzymając mnie mocno za ręce. W
porównaniu do moich, jego dłonie były zimne.
Sarah poruszyła się na krześle, trzymając papierową torbę przy moich
ustach.
– Ludzie wybudzają się ze śpiączek… – zaczęła.
– Olivia nie jest w śpiączce – przerwał jej cicho. – Śpiączki
wynikają z konkretnych obrażeń. Olivia miała silny wylew, co uszkodziło prawie
każdą część mózgu. Bardzo mi przykro. Wiem, jak trudno to zrozumieć, a tym
bardziej zaakceptować, ale Olivia się nie obudzi.
Rozpacz zaczynała mnie atakować, rozrywając moją pierś niczym wielkie
dzikie zwierzę.
– I jest w ciąży? – wyszeptałam.
– Tak – odpowiedział doktor.
Popatrzyłam na Sarah. Poruszała szczęką, jakby żuła liść.
– W którym miesiącu? – zapytałam.
– Wykonamy badanie USG, żeby się upewnić, ale wnioskując z poziomu
hormonu hCG, jest w trzynastym lub czternastym tygodniu.
Wróciłam myślami trzy miesiące wstecz, zastanawiając się, co wtedy robiłyśmy.
Był lipiec. Olivia miała wakacje. Zdawała prawo jazdy, ćwiczyła testy SAT[1],
pływała, spotykała się z przyjaciółmi.
Nie robiłyśmy nic nadzwyczajnego. Z pieniędzmi było ciężko, zwłaszcza że
oszczędzałam na czesne, które miałam płacić po dostaniu się Olivii do
college’u. Nie potrafiłam przypomnieć sobie żadnego momentu, w którym coś mogło
się zmienić, kiedy zaszła w ciążę. Musiała nie wiedzieć. Gdyby wiedziała,
powiedziałaby mi.
Zakurzony wentylator wdmuchiwał do pomieszczenia nieświeże powietrze, wydając
przy tym świszczący dźwięk.
– Chcę ją zobaczyć. Teraz. – Głos miałam pusty, pozbawiony emocji.
– Oczywiście – rzekł doktor.
Sarah pomogła mi wstać i razem ruszyłyśmy korytarzem w stronę oddziału
intensywnej terapii.
Mimo realizmu surowego i białego korytarza część mnie nadal miała
nadzieję, że Olivii tu nie było – że cała ta sytuacja to jakiś błąd, pomyłka.
Doktor Griffith dotarł szybko do końca korytarza i skręcił w lewo, a
następnie przyłożył identyfikator do czytnika przy zamkniętych drzwiach. Na
oddziale Jen Stokes, mama najlepszej przyjaciółki Olivii, pochylała się nad
łóżkiem otoczonym pikającą, huczącą aparaturą. Z jej szyi zwisał stetoskop.
– Doktor Stokes – przywitał ją doktor Griffith.
– Jen? – Patrzyłam na swoją sąsiadkę. Kilka godzin temu byłam u
niej w domu, a teraz znajdowałyśmy się na OIOM-ie. Miała na sobie sprane dżinsy
i starą bluzę Seahawksów. Na to zarzuciła kitel. Oczy miała zaczerwienione,
ciemne loki w nieładzie opadały wokół jej bladej twarzy. Zaciśnięte w pięści ręce
przyciskała do brzucha.
– Co tu robisz? – zapytałam.
– Ja do niej zadzwoniłam – wyjaśniła Sarah. Wtedy przypomniałam
sobie, że Jen była lekarzem na tutejszej izbie przyjęć.
– Abi, tak mi przykro. – Poruszała ustami, jakby chciała powiedzieć
coś jeszcze, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Spuściła wzrok.
Podążyłam za jej spojrzeniem, ale chwilę zajęło mi zrozumienie, że
osoba, na którą patrzy, to Olivia. Moja córka była biała jak prześcieradło, na
którym leżała. Ciało miała zbyt nieruchome, jakby cała jej energia została
uwięziona pod okrywającą ją kołdrą.
Szpitalne łóżko otaczały kroplówki i pompy. Było tam tyle tub i
przewodów, że nie byłam w stanie ich zliczyć. W jej szyi, żeby tłoczyć
powietrze do płuc. W nosie, żeby żołądek pozostawał pusty. Do piersi miała
przyczepione elektrody, rejestrujące bicie serca. Respirator wydawał z siebie
piszczące i świszczące dźwięki.
Jej głowa była owinięta białymi bandażami. Nad prawą brwią miała głęboką
ranę, lewą skroń pokrywał czarno-fioletowy siniak. Na nosie i kościach
policzkowych widniała siatka zadrapań.
Patrzyłam na córkę, a ból, który czułam, był nie tylko psychiczny, ale
też fizyczny. Pierś zacisnęła się tak mocno, że miałam wrażenie, jakby stanęło
mi serce. Mimo to czułam je i słyszałam. Zdradziło mnie, bijąc nadal, choć
powinno przestać. Ból i niemoc były niczym przeszywający mnie piorun.
Przeniosłam spojrzenie na brzuch Olivii, nadal płaski, jakby nie
rozwijało się w niej nowe życie.
Gdzieś z tyłu głowy zarejestrowałam, że Jen opuszcza pomieszczenie.
Emocje nasiliły się, grożąc rozerwaniem mnie na miliony kawałków. Sięgnęłam po
dłoń Olivii. Chciałam – nie, potrzebowałam
– ją poczuć.
Rękę miała wiotką i czegoś na niej brakowało.
Srebrna bransoletka z zawieszkami, którą Olivia nosiła, zniknęła.
Jej miejsce zajęły czarno-fioletowe siniaki.
[1]
SAT (ang.
Scholastic Assessment Test) – test wykonywany przez uczniów szkół średnich w
USA. Bada on kompetencje i wiedzę przedmiotową. Jego wynik jest głównym
czynnikiem branym pod uwagę podczas rekrutacji kandydatów na studia (przyp.
tłum.)
Komentarze
Prześlij komentarz