[PATRONAT] Rozdział pierwszy - Damion- ANA ROSE "Wroga Miłość" Part 2




ROZDZIAŁ 1
Damion


Wracam do mieszkania z nowym postanowieniem. Chcę na spokojnie omówić z Adeline całą sytuację. To, co wydarzyło się między nami wiele zmienia. Nie wiem czy potrafiłbym ją zabić. Jestem zabójcą i niejednokrotnie robiłem sto razy gorsze rzeczy. Cholera, ale to Adeline. Ta sama, słodka i cudowna Adeline. Moja błękitnooka. Zanim powiem o wszystkim ojcu, muszę ustalić pewne kwestie najpierw z nią. Nie chcę jej śmierci, więc zrobię wszystko co w mojej mocy, aby była bezpieczna. Mieszkanie skąpane jest w pieprzonej ciszy, która w jakiś dziwny sposób zaczyna mnie niepokoić. Simone ma dziś wolne i wiem, że nie ma jej w apartamen
cie. Otwieram drzwi sypialni i zamieram. Łóżko jest w nieładzie, ale nie ma w nim Adeline. Co tu się, do cholery, dzieje? Zostawiłem ją w moim łóżku mniej niż godzinę temu. Przebiegłem dobre kilka mil. Mój mózg zaczął wszystko analizować na najwyższych obrotach, a stopy same niosły mnie przed siebie. Zanim się obejrzałem wróciłem z powrotem przed mój wieżowiec. Właśnie tam na górze spała w moim łóżku niczego nieświadoma Adeline. Gdzie jest teraz…? Ogarnęła mnie chęć mordu. Czy mogłem się aż tak pomylić? Czy byłem aż tak ślepy? Cholera jasna. Wracam na górę. Rozglądam się z nadzieją, że jest może pod prysznicem, ale tam też nie ma po niej śladu. Jej telefon nadal leży na szafce nocnej, a obok jej torebka. Za to zniknęły jej ubrania. Co tu się stało, kiedy mnie nie było? Podchodzę do łóżka i dotykam pościeli. Czuć tu jeszcze delikatne ciepło po jej ciele i słodki zapach, który wskazuje, że mi się to nie przyśniło. Wtedy zauważam, że jej telefon ma kilka nieodebranych połączeń. Nie mogąc się powstrzymać, sięgam po niego i zerkam od kogo one są. Ekran rozświetla się i gaśnie co chwilę, widzę z dziesięć połączeń od niejakiego Stevena. Kim, do jasnej cholery, jest Steven? Mam ogromną chęć zadzwonić do tego gościa, ale zamiast tego, biorę ostry zamach i rzucam telefonem w ścianę. Rozpada się i drobne części spadają na podłogę. Moja wściekłość coraz bardziej rośnie. Szarpię za pościel, gdy dzwoni mój telefon. Okazuje się, że to Alonso.
 – Stary, jest z tobą Adeline? – pyta, zanim mogę się odezwać. Jego głos zdradza niepokój.
 – Nie, nigdzie jej nie ma – odpowiadam sam zaniepokojony. 
– A czy nie powinno być z tobą właśnie Kelly?
 – Była, ale uparciuch wyszła po kawę – wyjaśnia szybko. – Myślałem, że może dowiem się czegoś od Adeline. No nic, poczekam na nią. 
– Dawno wyszła? – podpytuję, zanim mu o czymkolwiek powiem.
 – Z pół godziny temu – odpowiada przejęty. 
– Ja też dopiero wróciłem. – Decyduję się mu powiedzieć trochę przez telefon. 
– Zostawiłem Adeline w łóżku, a jak wróciłem już jej w nim nie było. Nigdzie jej nie ma, ale zostawiła u mnie większość swoich rzeczy. 
– Cholera, co jest grane? – Słyszę zamieszanie po drugiej stronie słuchawki. 
– Dzwoniłeś do niej? – dopytuję. 
– Nie, zostawiła telefon u mnie. – Jego głos brzmi gorzko.
– Znam ich tajemnicę – wypalam, zanim się opamiętuję.
 – Co? Jaką tajemnicę? – Słyszę jak krząta się po mieszkaniu. 
– Nawet nie masz pieprzonego pojęcia kim one są. – Nie jest to dość jasna odpowiedź, ale tyle mogę mu powiedzieć przez telefon. 
– Co ty pieprzysz? – Wiem, że czuje się zdezorientowany. 
– Czekaj, będę u ciebie niedługo. – Rozłączam się, zanim może coś powiedzieć. 
Wsiadam na swoją Agustę i rozpędzam się do niebotycznych prędkości. Chcę jak najszybciej być u Alonsa. Nie zważam na nic, po prostu mknę przez miasto, chcąc jak najszybciej dotrzeć do swojego najlepszego przyjaciela, który mieszka na przedmieściach LA. Jazda zajmuje mi całe dwadzieścia minut, które wydają mi się ciągnąć w nieskończoność. 
– To, co to za tajemnica? – pyta Alonso, gdy przestępuję próg jego domu. 
– Zwali cię z nóg. – Mijam go i kieruję się do jego mini barku. Potrzebuję czegoś mocnego, zanim mu wszystko powiem. Nalewam również jemu i wyciągam do niego dłoń ze szkłem wypełnionym alkoholem.
– Pij. – Trącam go szklanką w klatę. 
Nic nie mówi i bierze jeden głębszy łyk. Idę za jego przykładem i piekący strumień przedziera się przez moje gardło niczym ostrze. 
– Czekam. – Popędza mnie. 
Siadam na kanapie i biorę jeden głębszy wdech, zanim decyduję się powiedzieć mu tę nowinę. 
– Adeline i Kelly są siostrami Adler. – Nie owijam w bawełnę, lepiej żeby poznał prawdę bez odwlekania jej. Jego zszokowana mina mówi sama za siebie. Nie miał o tym zielonego pojęcia, tak samo jak ja. Zanim jest w stanie zebrać szczękę z podłogi, mówię dalej.  – A najlepsze, że zorientowałem się dopiero po spędzonej nocy z nią. – Kiwa głową, abym mówił dalej. – Te pieprzone gwiazdki… te na jej gładkiej skórze pleców. One ją zdradziły. Dlatego wyszedłem, musiałem to wszystko przemyśleć. A dokładniej mówiąc, wybiegać. Chciałem dać temu szansę. Dowiedzieć się od ojca, o co ta cała wojna, zanim sam powiedziałbym mu, kim ona jest. Ale ona zniknęła. Zapadła się pod ziemię. Wszystko inne zostawiła, prócz ubrań.
 – Nie dziwi cię to? – wtrąca swoje spostrzeżenie. 
– Jasne, że mnie dziwi, jak cholera – zgadzam się z nim. Obstawiałbym raczej, że skonfrontowałaby się ze mną. Nie zniknęłaby bez słowa.
– Kurwa, gdzie jest Kelly? – Przeczesuje włosy sfrustrowany. – Powinna już wrócić. 
– Zniknęła tak samo jak Adeline – zauważam i obaj patrzymy na siebie, przeczuwając co się właśnie dzieje. One ponownie uciekają. Tylko gdzie chcą się przed nami ukryć? Teraz jesteśmy krok przed nimi, znamy ich wygląd. Nadal naiwnie wierzą, że pozwolimy im tak odejść? Kurwa, jasne, że nie. Nie po tym, co się stało. Nie po tym, co z nas wyciągnęły. Nie po tym, co do nich czujemy…








Komentarze

Popularne posty