[PATRONAT] Pierwszy rozdział Rachel Van Dyken "IAN. TWÓJ OSOBISTY TRENER PODRYWU"



Dla Jilly. Dziękuję, że zachęcałaś mnie do napisania tej książki i słuchałaś za każdym razem, gdy wariowałam z powodu scen, którym w mojej opinii powinnam dodać pikanterii. Dzięki Tobie się uśmiecham.

                               ROZDZIAŁ PIERWSZY


Herbata? Cynamonowa.
Kawiarnia? Ustronna. Ciemna. Zachęcająca.
Dziewczyna? Spóźniona.
Nawet nietaktownie spóźniona. Tak bardzo się spóźniała, że uznałem, iż raczej się nie pojawi, co zdarzało się dość często na pierwszych spotkaniach. Nie przychodziło na nie co najmniej piętnaście procent naszych klientek. To stres tak na nie działał. A także obawa, że nasz system okaże się w ich przypadku zawodny, przez co skończą w jeszcze gorszym stanie.
Drewniane krzesło zaskrzypiało, gdy rozsiadłem się wygodnie i uważnie rozejrzałem po kawiarence. Rok temu ludzie podchodziliby do mnie, aby poprosić o autograf. Rok temu przyjęto mnie do drużyny Seattle Seahawks.
Potarłem kolano, kiedy ponownie odczułem ból, a w piersi pojawiło się ukłucie silnej irytacji.
Znów spoglądając na zegarek, przygryzłem w złości wnętrze policzka.
Dwadzieścia trzy minuty spóźnienia.
Westchnąłem. Ostatni raz sięgnąłem po swój kubek i upiłem łyk, patrząc znad krawędzi naczynia. Postanowiłem zaczekać jeszcze tylko dwie minuty.
Drzwi otwarto z takim rozmachem, że uderzyły w stojące w pobliżu krzesło, a zamieszczony nad nimi dzwonek niemal spadł na podłogę. Do lokalu wpadła niewysoka, niczym niewyróżniająca się dziewczyna o zwyczajnych, brązowych włosach, której blada cera pokryła się szkarłatem, gdy ta dotknęła policzków, rozglądając się nerwowo.
Większość nie poświęciłaby jej nawet chwili uwagi.
Ja nie zaliczałem się jednak do większości.
Wbiłem w nią spojrzenie.
Mocno.
Kiedy jej rozbiegany wzrok spoczął na mnie, pogłębił się rumieniec na twarzy. Chociaż nie był nieatrakcyjny, to wiele o niej mówił.
Odsunąłem krzesło i wstałem.
Miałem przeczucie, że chciała dać nogę.
Zawsze się denerwowały, czego można się było spodziewać. Poza tym byłem świadomy swojej urody. Nie przemawiała przeze mnie nawet próżność, bo doszedłem do tego wniosku przy użyciu logiki oraz matematyki, dodając liczbę dziewczyn, z którymi się przespałem, do liczby przypadków, gdy zapytano mnie, czy jestem modelem prezentującym bieliznę.
Wyrzeźbiona sylwetka? Jest.
Gęste karmelowe blond włosy, które jakimś cudem zawsze układały się w fale? Są.
Seksowny krzywy uśmieszek? Jest.
Nadająca mi wyglądu twardziela blizna o postrzępionych krawędziach przy podbródku? Jest.
Roziskrzone piwne oczy? Są.
Że już nie wspomnę o rozmiarze mojego penisa. Serio, im niżej kobiety wodziły po moim ciele wzrokiem, tym lepszy ukazywał im się widok. W tej kwestii musicie zaufać mi na słowo.
Dziewczyna cofnęła się nieostrożnie, przez co wpadła na stojak z gazetami. Kilka egzemplarzy „Seattle Weekly” posypało się na podłogę.
Przyklęknęła pospiesznie.
Dżinsy pękły jej na kolanie.
Tak, należałoby ruszyć jej na pomoc, ponieważ stanowiła zagrożenie nawet dla samej siebie.
Westchnąłem cierpliwie, podniosłem się powoli z krzesła i do niej podszedłem. Przykucając na równi z nią, spokojnie pozbierałem wszystkie czasopisma, po czym wstałem.
Dziewczyna zamarła.
Często się to zdarzało. Niestety marnowało też mój czas, bo biznes kwitł, a moją walutą były minuty.
Spóźniła się.
Oznaczało to, że traciłem przez nią nie tylko cenne chwile, ale także pieniądze. Przeważnie spotykałem się z klientkami w innych miejscach, ale miałem napięty grafik, więc chciałem zobaczyć ją w akcji. Poważne wątpliwości co do tego pomysłu naszły mnie dopiero, gdy wydmuchała nos w serwetkę, którą wzięła ze stolika, a następnie schowała ją do kieszeni.
– Wstań – poleciłem, próbując zapanować nad mimiką, by na mojej twarzy nie pojawił się grymas zniechęcenia.
Spojrzała na mnie z rozdziawionymi ustami i szeroko otwartymi oczami, podczas gdy w zaledwie kilka sekund zrobiła się blada jak ściana.
– Albo – szepnąłem, przygważdżając ją spojrzeniem jak jakiegoś robala – możesz usiąść. Wątpię jednak, że tym sposobem wkupisz się w łaski baristy, którego próbujesz nie obcinać wzrokiem, od kiedy weszłaś do lokalu.
– Ale ja nie…
– Ależ tak. – Kiwnąłem głową, spoglądając na nią zachęcająco. – A jeśli natychmiast nie wstaniesz, stracisz u niego jakąkolwiek szansę. Większość ekspertów uważa, że spośród emocji, jakie odczuwają mężczyźni, zanim się zakochają, zazdrość jest najbardziej kluczowa. – Wyciągnąłem rękę.
Wbiła w nią wzrok.
– Nie ugryzę. – Uśmiechnąłem się pod nosem, po czym pochyliłem się do niej i wyszeptałem jej do ucha: – Jeszcze.
Głośno odetchnęła.
– Weź mnie za rękę. – Krótko kiwnąłem głową. – Po to tu jestem, pamiętasz?
Niechętnie ujęła moją dłoń i wstała, choć nogi miała jak z waty. Posłałem bariście pozornie zirytowane spojrzenie, jednocześnie pomagając swojej nowej klientce usiąść przy stoliku.
– Co to? – zapytała, wskazując stojący przed nią czerwony kubek.
– Herbata. – Ziewnąłem. – Twoja już zapewne wystygła.
– Nienawidzę herbaty.
– Nie. – Pokręciłem głową i pochyliłem się, kładąc dłonie przed jej kubkiem, po czym podsunąłem jej go. – Uwielbiasz herbatę.
Zmarszczyła brwi.
– Uśmiechnij się.
– Co?
– Zrób to.
Wysiliła się na uśmiech, który, prawdę powiedziawszy, całkiem ładnie zmienił jej twarz. Ukazała odrobinę za dużo zębów i włożyła w niego za wiele sztucznego entuzjazmu, ale przynajmniej miałem z czym pracować. Zupełnie inaczej miała się sprawa z apatią, zniechęceniem czy rozpaczą.
– Hej… podać… wam, yyy… coś? – zapytał Zazdrosny Barista, podchodząc do naszego stolika. Każdy dzban z działającą przynajmniej połową mózgu wiedział, że gdybyśmy chcieli coś zamówić, to podeszlibyśmy do kontuaru.
– Nie. – Nawet na niego nie spojrzałem.
– O. – Nie odszedł. Co za idiota. – Ja tylko…
– Jeśli będziemy czegoś potrzebowali, moja dziewczyna podejdzie do baru, dobra? – Tym razem popatrzyłem mu w oczy. Czasami było to zbyt łatwe. Poważnie. Próbował wypalić we mnie wzrokiem dziurę. Nozdrza mu falowały, a dłonie zacisnął w pięści. Koleś równie dobrze mógłby mieć na sobie znak z napisem: „Moja” i strzałką skierowaną na Mysie Włosy.
– Mimo wszystko, dzięki – zaskrzeczała moja klientka, dość nerwowo zakładając przyklapnięte włosy za ucho, co dupek zapewne uznał za seksowne.
Będziemy musieli popracować nad tym skrzeczeniem. Było równie urocze jak… szczeniak tak gruby, że nie mógł chodzić.
Żeby przykuć uwagę typa od kawy, dziewczyna będzie musiała przeistoczyć się z grubego szczeniaka w coś na kształt charta. Powinna stać się smukła, piękna i wyjątkowa.
Zazdrosny Barista wreszcie odszedł.
– Nienawidzi mnie. – Przygarbiła się.
Westchnąłem z irytacją, po czym wziąłem ją za rękę. Miała wilgotne od potu palce. Mój ulubiony fetysz – nie powiedział nigdy żaden mężczyzna.
– Przestań się wiercić i usiądź prosto. – Ścisnąłem jej dłoń.
Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała, jakby dziewczyna biegła w maratonie. Cholera, jeśli trafiłem na kolejną mdlącą dziewoję, to kończę z nią.
– Przepraszam – prychnęła, pochylając się. – Zagadał do mnie tylko kilka razy i to tylko po to, by zapytać, czy podać mi cukier do kawy.
– Nienawidzi kawy – szepnąłem. – Za każdym razem, gdy ktoś zamawia kawę, uśmiecha się pogardliwie. Niełatwo to jednak zauważyć, jeśli nie wiesz, na co zwracać uwagę. Marszczy lekko los, mruży oczy i drań uśmiecha się pogardliwe, jakby kawa stanowiła ekwiwalent ćpania za śmietnikiem.
– Ale… – Przygryzła pełną dolną wargę. Jędrną. W końcu mam się na czym skupić! – …pracuje w kawiarni.
Straciłem cierpliwość.
– A ty codziennie po południu biegasz dziewięć kilometrów, mimo że tego nienawidzisz. Wszyscy się poświęcamy, by zdobyć cel. Chcesz mieć ładne ciało? To ćwiczysz. On chce zdobyć pieniądze na części do motocykla? To musi pracować. – Cholera, naprawdę powinienem przestać spotykać się z klientami, gdy jestem poważnie niewyspany.
– Mam robić notatki? – zapytała cicho.
– Uwielbiasz herbatę. Nienawidzisz kawy. – Powiodłem kciukiem po jej dolnej wardze. – Gardzi publicznym okazywaniem uczuć zapewne dlatego, że chciałby być facetem, którego dziewczyna nie potrafi utrzymać w jego towarzystwie rąk przy sobie.
Nachyliła głowę, przymknęła oczy, a następnie wtuliła policzek w moją dłoń. Bingo!
– Dotknij mnie – poleciłem.
– Ale…
– Już.
Przełknęła z trudem ślinę i położyła rękę na moim ramieniu.
Na moim ramieniu!
– Niżej.
– Ale… – Pobiegła wzrokiem do kontuaru.
– Kończymy, jeśli nie przestaniesz się gapić.
Kiedy przesunęła dłoń niżej, na pierś, zaczepiła palcem wskazującym o mój sutek. Zapewne zrobiła to mimochodem, niemniej barista zareagował, jakby był to z jej strony świadomy gest.
– Teraz się zaśmiej.
– Zaśmiej? – Zachichotała nerwowo.
– Może być. – Zadowolony z siebie uśmiechnąłem się szeroko. Uwielbiałem tę chwilę – chwilę, która utwierdzała mnie w przekonaniu, że jestem prawdziwym geniuszem. Do tego bogatym. Był to bowiem moment, w którym faceci nagle uświadamiali sobie, że rodziło się coś między nimi a dziewczyną, która tygodniami, latami czy jakkolwiek długo zabiegała o ich uwagę.
Zazdrosny Barista podszedł do nas nonszalanckim krokiem.
– Jakbyś chciała coś prócz herbaty, Shell, to daj mi znać. – Wypiął klatę, gdy skrzyżował na niej ręce. W tamtej chwili musiałem się powstrzymać, aby nie przewrócić oczami i nie pokazać mu środkowego palca.
– Nie. – Spojrzała mi w oczy z niepewnością, która powoli zmieniła się w triumf. – Wystarczy mi herbata.
– Nienawidzisz herbaty – zauważył.
– Nie – zaprzeczyłem. – Ona uwielbia herbatę.
– Dupek – mruknął pod nosem, po czym się oddalił.
– Wie, jak mam na imię. – Wniebowzięta dziewczyna westchnęła tęsknie.
Ponownie musiałem się powstrzymać, by nie przewrócić oczami, ale tym razem chęć była tak silna, że drgnął mi mięsień w policzku.
Wzruszyłem ramionami i rozsiadłem się wygodnie.
– Kim jesteś? – zapytała.
– Ian Hunter. – Skinąłem głową. – Mistrzowski skrzydłowy oraz twoja jedyna szansa na zdobycie – wzdychając, uniosłem brwi – jego.
Zazdrosny Barista piorunował nas wzrokiem, zaciskając mocno usta.
– Kiedy zaczynamy? – zapytała tak szybko, że jej słowa niemal zlały się w jedno.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
– Trzy minuty temu.






Komentarze

Popularne posty