Recenzja Rachel Van Dyken „Elita”


Uzależnij się od porywającego romansu, współczesnej wersji Romea i Julii
Stypendium staje się dla Tracey Rooks przepustką do innego świata. Rozpoczyna naukę w Eagle Elite, szkole, która jest uosobieniem przepychu, luksusu i bogactwa. Poznaje ludzi, jakich dotąd nie znała, rzeczywistość pełną arogancji, zawiści i walki o dominację. Jednak ona nie staje się częścią tego świata. Jej życie zmienia się raz na zawsze.
Nixon to niekwestionowany przywódca najpotężniejszej grupy w szkole. Elektów wszyscy mają się bać. Nie można się do nich zbliżać, patrzeć na nich, odzywać się.
Choć Tracey stara się trzymać z daleka, Elekci są wciąż tuż obok niej. Coraz bliżej. Gdy zacznie rozumieć, że chcą mieć blisko przyjaciół, a jeszcze bliżej wrogów, może być już za późno…



Wydawnictwo: Kobiece
Rok wydania:  2019
Format: Książka
Liczba stron: 311
Cykl: Eagle Elite
Tom I

„Elita” była moim pierwszym spotkaniem z twórczością Rachel Van Dyken, byłam jej ciekawa, zwłaszcza, że kilka fajnych blogerek wzięło ją pod swoje skrzydła. Postanowiłam zaryzykować i zapisać się do Eagle Elite szkoły innej niż wszystkie, kroczyłam pośród jej murów po omacku usiłując się dopasować. Czego udało mi się dowiedzieć?
Główną bohaterką „Elity” jest Tracy Rooks, dziewczyna, która swoje życie spędziła na ranczu wychowywana przez swojego dziadka. Jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym, gdy miała zaledwie sześć lat i niewiele pamięta z tego okresu. Jest bardzo inteligentna, co dostrzega jej dziadek. Postanawia ją zmotywować do tego, aby zawalczyła o stypendium w pewnej prestiżowej szkole. Czy jest to jedynym motywem starszego pana? Co jeśli skrywa własne tajemnice? Eagle Elite jest miejscem, gdzie uczą się wybitne jednostki, nie tylko pod względem intelektu, ale statusu społecznego. Nikogo nie dziwi fakt, że uczą się w niej dzieci najważniejszych ludzi w kraju. Raz w roku jest organizowany konkurs umożliwiający zwyczajnym szarym obywatelom szansę na to, aby mogli pobierać naukę w tym miejscu. Tracy kocha swojego dziadka, farmę, na której mieszka i całe gospodarstwo, ale zdaje sobie sprawę, z tego, jak ważna jest nauka. Chciałaby mieć lepszą przyszłość, a wraz z nią odwdzięczyć się za całą dobroć, którą otrzymała. Nie przewidziała jednak jednej rzeczy, co jeśli Eagle Elite nie jest takim miejscem, które sobie wyobrażała?


Musze Wam powiedzieć, że z cała pewnością Tracy nie będzie miała lekko, już sama zmiana otoczenia nie należy do najłatwiejszych, a co z resztą? Eagle Elite nie jest typowym college, jego studenci noszą specjalne mundurki, istnieje tutaj także system klas, karty, które są kluczami umożliwiającymi dostęp do określonych miejsc. Dla wszystkich dziewczyna uchodzi za dziwaczkę, ma trudność z zaklimatyzowaniem się  w nowym miejscu, reguły, które panują w Eagle Elite nie są dla niej zrozumiałe. Ciągle wpada w tarapaty z tego powodu została jej przypisana uszczypliwa ksywka „Farmerki”. Nie to, jednak w tym wszystkim było najgorsze, a Nixon Abandonato, który jest elektem i skutecznie miał zamiar uprzykrzyć jej życie.  Wpadła w szpony samego diabła, a to nie wróżyło dla niej niczego dobrego, prawda? Powiem Wam jedno, będzie się działo, wkroczycie w zupełnie inny świat, a jeśli znajdziecie się jego częścią nic już nie będzie takie samo.




„Elita” jest niesamowitą powieścią, która zaskakuje, kiedy stajesz się jej częścią, nie sprawiła frustracji, ani nudy, jedynie trójkąt miłosny wywołał we mnie mieszane uczucia, ponieważ tak naprawdę nie był potrzebny. Czy kobieta nie może przyjaźnić się z kimś bez żadnych ukrytych pragnień i niepewności?  Przyjaciel nie może pozostać przyjacielem, jeśli nie jest gejem? To takie moje odczucie, nie to, że nie lubiłam Chace’a, bo jest fajną postacią i bardziej mi pasuje do roli opiekuńczego „starszego brata” niż faceta, który podstępem chce odbić komuś pannę. Bardzo polubiłam siostrę Nixona, współlokatorkę bohaterki Monroe, żałowałam jedynie, że nie było jej więcej w powieści, była naprawdę charakterną kobietką i bardzo dobrą przyjaciółką. Mam nadzieję, że w kolejnym tomie uda nam się ją lepiej poznać. W sprawie Phoenixa to ja bym mu tym młoteczkiem rozwaliła, coś zupełnie innego, domyślicie się, kiedy przeczytacie, co to za ancymon. Będzie się działo, książka ma nagłe zwroty akcji i niesie za sobą wiadomości, które będą dla Was zaskakujące.







Komentarze

Popularne posty