Recenzja Elżbieta Rodzeń „Chłopak, którego nie było”
JEŚLI NAPRAWDĘ KOGOŚ KOCHASZ, PRZEZNACZENIE ZAWSZE ZNAJDZIE DROGĘ
Martyna od dawna czeka na swoją szansę w życiu. Pracuje ponad siły w nadmorskim pensjonacie rodziców i powoli przestaje wierzyć, że cokolwiek może się zmienić. Aż pewnego dnia spotyka na plaży tajemniczego mężczyznę…
James mógłby być spełnieniem marzeń każdej kobiety, jednak zwraca uwagę właśnie na Martynę. Jako pierwszy wierzy w nią bezgranicznie i postanawia pokazać jej inny świat. Przy Jamesie Martyna odzyskuje wiarę w siebie i w to, że szczęście jest możliwe. Żadne z nich nie ma wątpliwości, że rodzi się między nimi prawdziwa miłość, gorąca i szczera. Martynie nie daje jednak spokoju fakt, że James do złudzenia przypomina chłopaka, który kiedyś był dla niej całym światem…
Co James ma wspólnego z tajemniczym Kubą?
Czy Martyna znajdzie w sobie odwagę, by zawalczyć o nową miłość?
Czy dusze, które niegdyś związał los, odnajdą się pomimo przeciwności?
Martyna od dawna czeka na swoją szansę w życiu. Pracuje ponad siły w nadmorskim pensjonacie rodziców i powoli przestaje wierzyć, że cokolwiek może się zmienić. Aż pewnego dnia spotyka na plaży tajemniczego mężczyznę…
James mógłby być spełnieniem marzeń każdej kobiety, jednak zwraca uwagę właśnie na Martynę. Jako pierwszy wierzy w nią bezgranicznie i postanawia pokazać jej inny świat. Przy Jamesie Martyna odzyskuje wiarę w siebie i w to, że szczęście jest możliwe. Żadne z nich nie ma wątpliwości, że rodzi się między nimi prawdziwa miłość, gorąca i szczera. Martynie nie daje jednak spokoju fakt, że James do złudzenia przypomina chłopaka, który kiedyś był dla niej całym światem…
Co James ma wspólnego z tajemniczym Kubą?
Czy Martyna znajdzie w sobie odwagę, by zawalczyć o nową miłość?
Czy dusze, które niegdyś związał los, odnajdą się pomimo przeciwności?
Wydawnictwo:
Między Słowami
Rok
wydania: 2019
Format:
Książka
Liczba
stron: 428
Egzemplarz recenzencki
Egzemplarz recenzencki
Rozpoczęłam przygodę z książką
Elżbiety Rodzeń „Chłopak, którego nie było”, wcześniej nie miałam okazji czytać
żadnej książki autorki, dlatego postanowiłam to zmienić i przenieść się tego
lata nad morze wspólnie z bohaterami tej historii. Czego oczekiwałam? Dobrego
romansu w otoczeniu typowo wakacyjnym, czegoś romantycznego, co nie będzie zbyt
nierealne i wzbogacone naciągniętymi dramatami, które czasem bywają dla mnie
zbyt męczące. Co przygotowała dla nas autorka? Czy książka „Chłopak, którego
nie było” zaspokoił moje zachcianki?
Główną bohaterką książki jest
Martyna, to kobieta bardzo pracowita, która gdzieś w tym wszystkim zapomina o
sobie i swoich pragnieniach. Pracuje w pensjonacie, który prowadzą jej rodzice,
to właśnie ona jest tą dziewczyną od czarnej roboty, która jest obwiniana o
wszystko, co złe. Druga córka tej rodziny Ewa, jest jej przeciwieństwem, „złotym
dzieckiem”, które samą obecnością przyćmiewa wszystkie gwiazdy na niebie, czy
za dnia, czy też w nocy. Dlaczego tak się dzieje? Rodzice kobiet obwiniają
Martynę o brak pieniędzy na renowacje pensjonatu, każdy grosz i większość
oszczędności musieli wyłożyć na jej leczenie. Mimo wszystko to przecież nie jej
wina, a ich obowiązek, aby zatroszczyć się o dziecko, prawda? Dziewczyna jest
tam wszystkim, kucharką, pokojową, kelnerką, jakby trzeba było hydraulikiem i
spawaczem również. Oddaje całe serce w to miejsce próbując odpracować to, że
pensjonat nie wygląda tak, jak w latach swojej świetności. Muszę przyznać, że
to miejsce samo w sobie jest niezwykle urokliwe, jedynym problemem są ludzie i
ich niezbyt życzliwe emocje.
Wygląda na
to, że Martyna w tej rodzinie jest czarną owcą, przykre jest to, że nikt nie
docenia jej pracy, nikt w nią nie wierzy, jakby nie nadawała się do niczego
innego. Jest odsuwana od wszystkiego, a przecież przestała chorować, czasy jej
dzieciństwa odeszły. Rodzina traktuje ją, jakby była wyklęta i trędowata,
pomijają ją nawet przy rodzinnych spotkaniach, czy to nie jest okrutne?
Zupełnie jakby już do ich zacnego grona nie należała, patrząc na to z mojej
perspektywy, nie chciałabym tam się wpraszać, gdzie mnie nie chcą. Zdaje sobie
sprawę, że gdyby rodzice potrzebowaliby pomocy to właśnie Martyna byłaby
pierwszą, aby się nimi zaopiekować, a Ewa w zwyczajnie miałaby za dużo swoich
spraw do załatwienia, aby zainteresować się rodzicami. Tak to zazwyczaj w życiu
bywa. Naszej bohaterce takie traktowanie przeszkadza, jest jej zwyczajnie
przykro, mimo wszystko nic z tym nie robi, z jednej strony ją rozumiem, a z
drugiej mogłaby o siebie zawalczyć, bo ma do tego prawo. Czy można ją obwiniać
o to, że jako dziecko miała wypadek w wyniku, którego bardzo długo widywała
chłopca, którego nikt inny nie dostrzegał? Właśnie dlatego została odrzucona i
skreślona przez rodzinę. W wyniku pewnych zdarzeń nasza bohaterka otrzymuje propozycję
wyjazdu i nowej pracy, ku niezadowoleniu rodziny, w końcu decyduje się na
zmianę. Tam poznaje pewnego mężczyznę, Jamesa, który przypominał jej
przyjaciela, chłopaka, który nigdy nie istniał, jak to jest możliwe? Czy
dziewczyna znowu wpada w „obłęd”, jak twierdziła jej rodzina? A może zadziałała
tutaj magia i moc przeznaczenia?
„Chłopak, którego nie było” jest
uroczą i ciepłą historią, przede wszystkim dość nietypową z elementami zjawisk
nadprzyrodzonych. Autorka nie szczędziła nam słodyczy, jednak wiem, że są
czytelniczki, które bardzo kochają właśnie tyle lukru w swoich ulubionych książkach. Musicie wziąć pod uwagę to, że taka
historia raczej w realnym życiu nie może się wydarzyć, a przynajmniej nie w całości. Nie jedna kobieta wyjechała z
domu, a w swojej podróży spotkała swojego Jamesa. Życzę Wam właśnie takiego
faceta, był idealny dla Martyny, pokazał jej czym jest radość życia. Odcięcie
od dawnego życia wyszło jej na plus, okazało się, że sama potrafi sobie świetnie dać radę, wystarczyło,
żeby ktoś w nią uwierzył i dał jej szansę. Bohaterowie książki są bardzo mili,
wyraziści i sprawili, że przywiązałam się do nich. Darzyłam ich sporą dawką
sympatii, poza tą toksyczną rodzinką dziewczyny. Bardzo się cieszyłam, że w
końcu się stamtąd wyrwała.
Dałam się oczarować klimatem, który wprowadziła
autorka, może te wakacje i morze mnie tak oczarowały? Nie oceniajcie, czy
wydarzenia są realne, czy nie, czy mogą takie być, myślę, że w każdej opowieści
istnieje ziarnko prawdy, a czy tak jest wie jedynie Elżbieta Rodzeń. Dajcie się
porwać, bo myślę, że warto udać się w podróż do samego Wiednia. Autorka pokazała
nam wiele prawd w tej historii, jak ważna jest akceptacja najbliższych w życiu
każdego człowieka i z jaką łatwością potrafią zasiać w nas ziarno niepewności
podcinając tym samym skrzydła. Jeśli takie potępienie jest w nas mocno i
głęboko zakorzenione nie widzimy najmniejsze alternatywy, aby coś zmienić.
Czasem nawet przyznajemy im rację, bo przecież chcą dla nas jak najlepiej i
widzą wszystko z boku, nie przychodzi nam na myśl, że mogą się mylić. Błądzić jest rzeczą ludzką, a w tym wypadku
obie strony mogą się pomylić. Śmiało mogę powiedzieć, że James był dla Martyny
takim aniołem stróżem, walczył z całej siły dla niej, aby pokazać wszystkim,
jak wiele jest warta, zwłaszcza udowodnić to samej zainteresowanej.
Autorka przekonała mnie swoją
powieścią, nakłoniła do refleksji i ocenienia samej siebie, czy ja zawsze
doceniam to, co robię, czy znam swoją wartość, przyznaję się bez bicia, że sama
mam z tym problem. Człowiek bywa niezwykle zagubiony, czasem odnalezienie tej
drugiej istoty pozwala mu się dobrze
zadomowić w swoim własnym życiu. Tego Wam wszystkim życzę.
Komentarze
Prześlij komentarz