[PATRONAT] Trzeci rozdział "Dla Ellison" M.S.Willis
Rozdział trzeci
Ellison
Był
dupkiem. Groźnym, bijącym psy dupkiem, a jego spojrzenie przerażało mnie jak
wszyscy diabli. Lily dobrze zrobiła, kiedy stanęła między nami, bo gdyby z ust
Huntera wydobyło się jeszcze jedno słowo, to jego twarz spotkałaby się z moją
pięścią.
Gdy tak staliśmy, mierząc się
nawzajem wzrokiem, podeszli mój brat, Jake, i były chłopak, Finn, by sprawdzić
co to za zamieszanie.
Jake, rozbawiony sytuacją, pierwszy
otworzył swoją wielką gębę.
– Co tu się, kurwa,
dzieje? – Przez to, że ciągle się śmiał, trudno go było zrozumieć.
Natomiast Finna ta błotnista katastrofa zupełnie nie rozbawiła.
Lily z kuzynem odwrócili się w
stronę Jake'a i zauważyłam, jak Hunter zrobił krok w tył, gdy zobaczył z bliska
mojego brata. Ze względu na sześć stóp i cztery cale wzrostu oraz trzy stopy
szerokości, Jake nie był kimś, z kim chciałoby się mieć na pieńku. Ogolona głowa
i długa broda nadawały mu przerażającego wyglądu oraz sprawiały, że większość
ludzi wolała go unikać. Mimo że Hunter był wyższy od Jake'a, nie dorównywał mu
budową ciała, z czego na szczęście zdał sobie sprawę i wycofał się, gdy tylko
to dostrzegł.
Finn po prostu stał, patrząc na mnie
z dezaprobatą, jakbym specjalnie tarzała się w błocie z nieznajomym, mając na
sobie tylko żółte bikini.
Wpatrywałam się w Huntera przez
kilka kolejnych sekund, zanim dałam mu ostateczne ostrzeżenie.
– Masz trzymać się z daleka od
moich psów. One nie próbowały cię skrzywdzić.
Chyba się uspokoił. Zrobił krok w
moim kierunku, powodując tym samym, że Finn i Jake również ruszyli w jego
stronę. Widząc, że mamy przewagę liczebną, Hunter się zatrzymał, po czym
wyciągnął rękę w moją stronę.
– Przepraszam, nie chciałem ich
skrzywdzić. Zazwyczaj kocham psy. Po prostu straciłem panowanie nad sobą, gdy
zniszczyły moją pracę. Tak w ogóle to jestem Hunter, miło mi cię poznać.
Wciąż go obserwowałam, nie mając
zamiaru mu wybaczyć, a tym bardziej podawać ręki.
– Nieważne. Po prostu trzymaj
się z daleka i kontroluj swój temperament. To tylko bezbronne zwierzęta.
Z jego ust wydobyło się
westchnienie, a oczy wędrowały od Lily do Jake'a, Finna i mnie.
– Posłuchaj, powtórzę to
jeszcze raz. Nie miałem zamiaru skrzywdzić psów. Myślę też, że również
zasługuję na przeprosiny.
Spojrzałam na niego, ale gniew
sprawił, że nie potrafiłam odczuwać żalu za zniszczoną ścianę i nie byłam w
stanie przeprosić. Podeszłam do Sashy i Beara, złapałam je za obroże, a
następnie zaciągnęłam do domu. Ból kostki był niemiłosierny, miałam już dość
całej tej sytuacji. Gdy tylko zauważyłam, że zamachnął się pojemnikiem,
zeskoczyłam z dachu, a siła uderzenia uszkodziła mi kostkę. To jednak nie mogło
mnie powstrzymać. Byłam na misji ratunkowej, więc nie mogłam dopuścić, by
przeszkodził mi ból.
Po tym doświadczeniu nie chciałam
mieć już nic wspólnego z kuzynem Lily, nawet jeśli zapewniała, że Hunter będzie
świetnym kompanem na lato. Opowiadała o nim, jakby był jakimś superbohaterem i
stale paplała coś o jego inteligencji oraz dobrej aparycji. Kiedy
skonfrontowałam to z rzeczywistością, to może faktycznie okazał się czarujący
dzięki swojej muskularnej budowie i opalonej skórze, ale to za mało, by nazwać
go atrakcyjnym. I chociaż miał ciepłe, brązowe włosy, których
kolor podkreślały niesamowicie niebieskie oczy, to te cechy nie miały znaczenia
przez jego gównianą osobowość.
Odchodząc, słyszałam jeszcze, jak
Lily przedstawia sobie chłopaków. Później do moich uszu dotarł odgłos kroków
Finna, który podążył za mną po krótkim przywitaniu z Hunterem. Jęknęłam,
wiedząc, że mój były nie puści tej małej szarady mimo uszu.
– El, zaczekaj.
Zatrzymałam się tam, gdzie stałam,
wiedząc dokładnie, że Finn nie odpuści, dopóki z nim nie porozmawiam.
– Maleńka? Co to była za akcja?
W sumie to wierzę, że nie chciał skrzywdzić twoich psów.
Odwróciłam się szybko i spojrzałam
mu prosto w oczy.
– Nie mów do mnie maleńka, nie
jesteśmy razem od ponad roku, więc jeśli już musisz się do mnie odzywać, mów mi
po prostu El.
Gdy jeszcze się spotykaliśmy i Finn zwracał
się do mnie jak do jakiegoś zwierzątka, wkurzało mnie to jeszcze bardziej. Mimo
że zerwaliśmy jakiś czas temu, nadal pozostaliśmy przyjaciółmi. I wiedziałam,
że jemu wciąż zależy. Frustrowało mnie to, że jeszcze nie dał sobie spokoju. Zanim
zaczęliśmy się spotykać, byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, więc miałam
nadzieję, że uda nam się do tego wrócić. W życiu jednak nic nie jest takie
łatwe. Nie potrafiłam tego zrozumieć. Finn był przystojnym facetem o czarnych
włosach, piwnych oczach oraz lekko muskularnej sylwetce. Jego pozytywne i
trochę beztroskie nastawienie przyciągało większość kobiet. Nawet po rozstaniu,
które miało miejsce półtora roku temu, wciąż coś do mnie czuł. Sądziłam, że odpoczniemy
od siebie przez jakiś czas, ale gdy się spotykaliśmy, Finn zaprzyjaźnił się z
Jakiem, tak więc teraz widywałam go w domu częściej, niżbym chciała.
Trzymając ręce w poddańczym geście,
uniósł brew, kwestionując moją odpowiedź.
– El, po prostu chcę się
dowiedzieć, dlaczego tak się wkurzyłaś. I upewnić się, że wszystko jest w
porządku.
Mimowolnie przewróciłam oczami, ale
Finn był znany jako strażnik pokoju, więc bez sensu byłoby wciąż obstawać przy
swoim gniewie.
– Finn, na ten moment po prostu
odpuść, dobrze? Nie chcę o tym rozmawiać.
Skierowałam się w stronę domu,
otworzyłam drzwi, a następnie zabrałam psy do łazienki, by je wykąpać. Po
wszystkim poszłam do kuchni, by je nakarmić, a przy okazji przygotowałam też
jedzenie dla siebie. Gdy żułam obtoczone w cukrze płatki owsiane, myślami
wróciłam do Huntera. Nie mogłam pojąć, jak ktoś rozsądny i zdrowy na umyśle
mógł stracić głowę z powodu bezbronnych zwierząt. Spojrzałam w dół na dwa żebrzące
psiaki przy moich stopach i się uśmiechnęłam. Ich puchate pyszczki zwróciły się
w moją stronę, języki zwisały im nisko, a jedynymi rzeczami, jakie dostrzegałam
w ich brązowych oczach, były miłość oraz lojalność.
Frontowe drzwi nagle się otworzyły. Odgłos
stóp Jake'a zapowiadał, że kieruje się prosto do kuchni. Uśmiechnął się
promiennie, nie próbując nawet ukryć swojej radości z zaimprowizowanej walki
zapaśniczej w błocie, którą mógł oglądać.
– Gdzie jest
Finn? – zapytałam.
Brat odpowiedział, wskazując
kciukiem za siebie.
– Poszedł. Powiedział coś o
tym, że jesteś w łajdackim nastroju „klasy A”. – Chichrając się,
otworzył lodówkę, by wyjąć z niej zimne piwo. Później
oparł się o blat, zdjął czapkę i pociągnął długi łyk. – Możesz pójść się
umyć i założyć coś na siebie, zanim wróci ojciec. Chyba nie będzie zadowolony z
tego, że jego mała córeczka tarzała się w błocie z jakimś
nieznajomym. – Znów się zaśmiał.
Spojrzałam na swoje pokryte błotem
ciało. Dobrze, że mój kostium kąpielowy nie zsunął się w czasie całego zajścia.
Wzruszyłam ramionami
– Dobra, wykąpię się, a potem
idę do łóżka. Jutro z rana wybieram się na zielony szlak, więc jak wstaniesz, już
mnie nie będzie. Gdy tata wróci to przekaż, że życzyłam mu dobrej nocy.
Jake skinął głową, pociągając
kolejny łyk z butelki, a ja opuściłam kuchnię, by wziąć długi prysznic i
namoczyć kostkę w nadziei, że do jutra ból minie.
~~ ~~ ~~
Zielony
szlak liczy sobie dziesięć mil i rozciąga się za moim domem. By do niego
dotrzeć, zwykle trzeba udać się wąską, polną ścieżką, ale mnie udało się w
końcu stworzyć własne przejście do tego zacisznego skrawka raju. To jeden z
niezaprzeczalnych plusów życia w kompletnej głuszy. Natura znajduje się
naprawdę blisko i kiedy nachodzi mnie potrzeba, by uciec od współczesnego
świata, wystarczy udać się na krótką wycieczkę. Moja wędrówka rozpoczęła się
rano, gdy było jeszcze zimno, ale po południu temperatura wzrosła i zanim
wróciłam do domu, byłam już spocona jak mops. Gdy szłam między domem Lily a
moim, zauważyłam, że wszystkie samochody zniknęły z podjazdu, co mnie
ucieszyło. To oznaczało, że w okolicy nikogo nie ma, a skoro byłam sama,
postanowiłam się umyć, by nie nanieść piachu, liści i gałązek ze sobą do domu.
Zawsze trzymałam dodatkowe ręczniki
w skrzyni pod ławką, która stała na werandzie. Chwyciłam więc jeden, a później
obeszłam dom, by opłukać się pod prysznicem, który zamontowałam na tyłach
poprzedniego lata. Ściągnęłam koszulkę i spodenki, a po chwili stanęłam pod
zimnym strumieniem wody w samych majtkach oraz sportowym biustonoszu.
Westchnęłam, gdy woda zmyła piasek i pot z mojej skóry. Zmoczyłam włosy,
odgarnęłam je z twarzy i kiedy uniosłam powieki, ujrzałam czysty szok w
niebieskich oczach Huntera.
Odskoczyłam, usiłując jeszcze
chwycić ręcznik, podczas gdy chłopak stał jak jeleń w
świetle reflektorów, wpatrzony w moje… cóż… reflektory. Szczęka mu opadła. W
obu rękach trzymał otwartą puszkę. Brązowy podkład rozsmarował mu się na
koszulce, a farba rozbryzgała się na nogach. Wreszcie jedną dłonią podniosłam
ręcznik, by zakryć nim swoje atuty, a drugą starałam się obwiązać nim wokół
talii.
– Byłbyś tak miły i się
odwrócił? – Odgarnęłam kosmyk włosów z twarzy, schodząc z betonowej
płyty, która zastępowała brodzik. Hunter szybko spełnił moje polecenie, przy
okazji rozlewając farbę i potykając się o własne stopy.
– Przepraszam… naprawdę…
przepraszam. Nie miałem pojęcia, że tu jesteś. Wyszedłem zza rogu i cóż…
– I co? Myślałeś, że gapienie
się na półnagą dziewczynę bez ostrzeżenia jej o swojej obecności będzie mądrym
pomysłem? Jest na to określenie, wiesz?
Opuścił ramiona, pozwalając, by
cienka koszulka przykleiła się do jego spoconego ciała. Materiał przywarł tak
bardzo, że każdy mięsień idący od ramion w dół jego kręgosłupa był doskonale
widoczny. Gdy trzymał w opuszczonych dłoniach puszki, u dołu jego pleców
zarysowywało się idealne „v”. Było to całkiem niezłe
opakowanie – przynajmniej do czasu, aż otwierało usta.
– Słuchaj, nie chciałem cię
podglądać. Wyszedłem zza rogu, a ty tu po prostu byłaś i przez zaskoczenie nie
zareagowałem tak szybko, jak powinienem. Poza tym na swoją obronę mogę dodać,
że to TY bierzesz prysznic w ogródku.
– Myślałam, że nikogo tu nie
ma! Właśnie o tym mówiłam. Powinieneś powiadomić mnie o swojej obecności, ale
wolałeś tego nie robić!
– No cóż, ja również myślałem,
że jestem tu sam! Może powinnaś nosić dzwoneczek albo jakiś inny szajs, który
ostrzegałby o twojej obecności, zanim miałbym szansę spotkać cię nagą przed
domem!
Nie mogłam uwierzyć, że zasugerował,
bym nosiła dzwonek jak jakaś krowa. Kim on myśli, że jest?! Jeśli chcę
paradować nago po własnym podwórku, to powinnam mieć do tego prawo bez obawy
przed czającymi się podglądaczami. Nie było sensu się kłócić, ale… mogłam się
odegrać.
– Odwróć się, Hunter.
– Co?! Nie ma mowy!
– Odwróć się. – Miałam
poważny wyraz twarzy i szczery ton głosu. Podjęłam decyzję.
Powoli odwrócił się w moją stronę i
zamknął oczy, marszcząc skórę po bokach. Nic nie mogłam poradzić na to, że się
roześmiałam.
– Widzieliśmy się w sumie
niecałą godzinę i przez ten czas jedynie się kłócimy. Więc odegram się, a potem
zaczniemy od początku. Może być?
Otworzył oczy i momentalnie zawiesił
wzrok na moim biuście, ale niemal natychmiast zmusił się, by spojrzeć mi w
twarz.
– Dobra. Czego chcesz?
Gdy zakryłam ciało ręcznikiem, na
moje usta wypełzł uśmiech. Zrobiłam kilka kroków w jego kierunku. Chwyciłam za
puszki z farbą, a następnie odstawiłam je u jego stóp.
Komentarze
Prześlij komentarz