Recenzja Maria Zdybska „Jezioro cieni”
Lirr i Raiden muszą
uciekać z Ysborga nie tylko przed gniewem jego władczyni, ale również przed
podążającymi ich tropem bezwzględnymi Łowcami Mocy. Wiedząc, że Maeve nie
spocznie dopóki nie zemści się na nich, dwójka zbiegów postanawia poszukać
schronienia na brzegach mitycznego Jeziora Cieni.
Odnajdą tam jednak duchy przeszłości, które mogą zmienić wszystko, co dotąd o sobie wiedzieli i wszystko, co kiedykolwiek do siebie czuli.
Nadchodzi czas walki z własnymi demonami!
Nadchodzi czas próby wśród zwodniczych cieni!
Krucze przeznaczenie zaczyna się wypełniać!
Odnajdą tam jednak duchy przeszłości, które mogą zmienić wszystko, co dotąd o sobie wiedzieli i wszystko, co kiedykolwiek do siebie czuli.
Nadchodzi czas walki z własnymi demonami!
Nadchodzi czas próby wśród zwodniczych cieni!
Krucze przeznaczenie zaczyna się wypełniać!
Wydawnictwo:
Inanna
Rok
wydania: 2019
Format:
Książka
Liczba
stron: 425
Cykl: Krucze serce
Tom II
Bardzo ucieszył mnie fakt, że udało
mi się otrzymać książkę Marii Zdybskiej „Jezioro cieni”, pierwszy tom „Wyspę
mgieł” połknęłam dzięki Legimi, jednak wiem, że jest to pozycja, do której
chętnie wrócę i kupię, aby uzupełnić „namacalne braki”. Nie przeszkadza mi
fakt, że tak ciekawy cykl pisze polska autorka, powinniśmy odczuwać dumę, że
tak wiele rodaczek i rodaków potrafi stworzyć coś ciekawego, na tyle dobrego,
że cieszymy się, kiedy na powrót możemy zetknąć się z wykreowanym światem i
bohaterami. Co nas czeka w „Jeziorze cieni? Czy pozwoliłam na pochłonięcie
cienistym mackom i wciągnięcie pod ciemną warstwę wody?
„Lepiej zginąć w ogniu
niż skostnieć w bezczynności. Bezpieczeństwo jest nudne”.
„Jezioro cieni” to drugi tom
trylogii, opowiada historię uratowanej przez piratów Lirr i irytującego maga Raidena. Bohaterowie uciekają
z Ysborga, przed złością jego władczyni Meave, którą wspiera mag Viorel. To
potężny sojusznik, którego nie można lekceważyć. Bądź, co bądź bohaterowie nie
mogą pozwolić sobie na to, aby zostać schwytani, pociągnęłoby to za sobą
nieprzyjemne dla nich konsekwencje. Walka, ucieczka i niebezpieczeństwo dyszało
wprost w ich plecy! Kiedy mogłoby się wydawać, że w końcu wychodzą na prostą,
sprawy się komplikują. Dusze Lirr i
Raidena są ze sobą połączone w magiczny sposób, co poniekąd ich zmusza do
współpracy i wspólnego działania, które ma na celu wykaraskanie się z kłopotów,
które tak ochoczo na ich barki zsyłała Zdybska. Dziewczyna jest niezwykle
impulsywna, posiada także pewien dar, który nie raz mnie rozbawił, a mianowicie
przychodzą jej do głowy niezwykle barwne przekleństwa, na które mało, kto by
wpadł. Raiden jest banitą, nie jest człowiekiem bez skazy, ale nikt taki nie
jest, w każdym z nas malują się pewne wady i zalety. Jak można rozdzielić te
dwie dusze i co ważniejsze, czy kiedy przyjdzie pora, aby się na to zdecydować,
czy to zrobią? Raiden i Lirr muszą dostać się do Kregu i poproszenie o pomoc
Siedmiu, a nie jest to proste.
„-To mój przyjaciel.
Mag się skrzywił.
-Znajdę ci nowego.
-Zapewne będzie to dla ciebie zaskoczeniem, ale przyjaciół nie pozbywa się tylko dlatego, że mają paskudny gust muzyczny. - ściągnęła groźnie brwi.”
Intrygi i tarapaty szczególnie upodobały
sobie parę naszych bohaterów, zwłaszcza, kiedy magia zaczyna się budzić w Lirr.
Któż by nie chciał tylu wspaniałych umiejętności zagarnąć jedynie dla siebie?
To przecież jest takie kuszące i ciekawe! Droga, którą będą zmuszeni ze sobą
przejść sprawi, że dojrzeją, zmienią się, a ich więzi zacieśnią. Podróż sama w
sobie uczy, łamie, sprawia, że człowiek zaczyna spoglądać na siebie pod innym
kątem. To, co kochałam w „Jeziorze cieni” to przede wszystkim bohaterowie
charakterni, potrafiący prowadzić ze sobą dialogi, które bawią, złoszczą i
sprawiają, że nie możemy się od nich oderwać.
„- Ironia losu...
-Wykrzywił usta w na wpół grymasie, na wpół uśmiechu . - Ty chcesz za wszelką
cenę przypomnieć sobie dzieciństwo, a ja wręcz przeciwnie”.
Akcja powieści jest bardzo
demoniczna, nie sposób się jest przy niej nudzić. Poznajemy fakty dotyczące przeszłości
Raidena, dzięki czemu potrafimy go lepiej poznać i wczuć się w jego sytuację. Tak samo poznajemy Lirr, jej silną potrzebę odkrycia tego, kim naprawdę jest.
„Jezioro cieni” ma mroczniejszy
klimat mimo tego, że jest wzbogacony o romantyczny wątek, który nie należy do
tych cukierkowych i prostych, wręcz przeciwnie. Jest realistyczny, pełny wątpliwości,
życiowy. Zdawały się chwile niezwykle emocjonalne, ciepłe, ale także takie, które
łamały serce. Zakończenie, jakie
zaserwowała nam autorka wbija w fotel, sprawia, że czujecie się rozbici pragnąć
dowiedzieć się, co było dalej.
Komentarze
Prześlij komentarz