PRZEDPREMIEROWA Recenzja Adrianne Young „Klan”
Siedemnastoletnia Eelyn urodziła się z toporem w dłoni i żyje po to, by
walczyć. Odwieczna wojna z plemieniem Riki zabrała jej ukochanego brata. Pięć
lat później, spotyka go podczas krwawej bitwy — walczącego po stronie wroga.
Czy to możliwe? Przecież widziała jego śmierć na własne oczy! Wzięta w niewolę i zdradzona przez najbliższą jej osobę Eelyn, musi zaufać
Fiskemu z plemienia Rikich. Tylko on może uratować ją przed śmiercią i pomóc w
ucieczce. Budzący się do życia wspólny wróg zwaśnionych klanów sprawia, że
Eelyn i Fiske będą musieli przekonać swoje plemiona do zjednoczenia sił, aby
przetrwać.Czy dziewczyna ma w sobie wystarczająco dużo wiary, aby zaufać ludziom, których
całe życie nienawidziła?
Wydawnictwo:
Kobiece/Young
Rok
wydania: 2019
Format:
Książka
Liczba
stron: 309
EGZEMPLARZ
RECENZENCKI
Kiedy
w zapowiedziach Wydawnictwa Kobiecego zobaczyłam okładkę książki „Klan”
przedstawiającą silną i młodą kobietę o spojrzeniu, które mówi, że nie warto z
nią zadzierać, zapragnęłam poznać jej historię. Przenieść się do brutalnego i
szorstkiego świata Wikingów, zaznajomić z ich wierzeniami, poznać wszystkie
klany, które miały ze sobą waśnie i konflikty. Chociaż książki młodzieżowe
wydają się być oklepane i rzadko kiedy trafi się na powiew świeżości, ta
książka ma w sobie coś więcej. Na początku i końcu fabuły akcja jest dość dynamiczna,
natomiast środek jest odpowiednio wyważony. „Klan” to debiutancka, samodzielna
powieść fantasy, w której występują dwa różne klany Wikingów. To opowieść o
zdradzie, o przetrwaniu, i dokonywaniu wyborów.
Główna
bohaterka Eelyn jest wojowniczką przez
ostatnie pięć lat opłakiwała śmierć brata, który zginął z powodu wojny między
wrogimi sobie klanami. Co pięć lat dwa rywalizujące klany Wikingów spotykają
się na polu bitwy, aby walczyć w wojnie napędzanej nienawiścią nagromadzoną na
przestrzeni wieków. Zacięta walka toczy się między klanem Aska, który wielbi
boga Sigrr, wodę i morze, z którego wywodzi się Eelyn, a Riki, który oddaje
cześć Thorowi, spoglądając ufnie w góry i ogień. Ich dzieci są wychowywane i
uczone nienawiści wymorzonej w przeciwników,
pobierają nauki stając się wojownikami. Brat dziewczyny stał u jej boku w walce, była z nim związana, dlatego trudno
jej się pogodzić z jego stratą. Między klanami nie ma zbyt wielu różnic,
jedynie wierzenia pozostają odmienne, ale nikt tego nie dostrzega.
Pięć
lat po stracie brata ponownie staje na polu walki, walczy zacięcie z Riki, potężnym
wojownikiem, w wyniku potyczki zostaje ranna, jednak wydaje jej się, że
dostrzega tam swojego nieżyjącego brata Iri. Nie jest w stanie uwierzyć własnym
oczom, przyswoić temu co się dzieje, Iri walczy po stronie Riki, przeciwko
własnej rodzinie.
Eelyn
zostaje uwięziona, jest zmuszona do uległego życia, które polega na wypełnianiu
obowiązków domowych i pomaganiu wrogowi. Planuje ucieczkę, jednak jest
rozdarta, ponieważ brat, którego straciła stał się jej wrogiem. W czasie swojej
niewoli zaczyna obserwować życie Riki i dostrzega, jak wiedza, którą jej wpajano bardzo się różni od
rzeczywistości. Zaczyna rozumieć dlaczego jej brat akceptował ten klan,
dlaczego walczył w jego imieniu nazywając rodziną. Otwiera oczy na to, jak
ważna jest miłość, która doprowadziła do otwartości umysłu. Z cienia wychodzi
zupełnie inny, przerażający wróg, który nocą sprawia, że krew płynie zmieniając
się w oceany, nie ważne czy należysz do Riki, czy Aska w starciu z nim
polegniesz. Zamiast walczyć między sobą może warto by było połączyć siły w
walce z ciemnością?
Bardzo
polubiłam postać Eelyn, była wychowywana do tego, aby walczyć i zabijać, jednak
nigdy nie czerpała radości z zabijania. Pomimo
wpajanej wrogości otworzyła się na tyle, by zaakceptować Riki. Eelyn jest
zaciekła i niezależna, ale jest także bezbronna, staje w obliczu
rzeczywistości, w której jej wrogowie nie są aż tak różni, a na początku nie
radzi sobie z tym. Zdrada i zranienie, które przeszła, były druzgocące, znalazła
swojego ukochanego brata tylko po to, by uświadomić sobie, że straciła go dla
wrogów swego ludu. Eelyn jest w pełni
rozwiniętą bohaterką, w jej kulturze honor jest ponad wszystkim, kiedy ostała
pojmana, wierzy, że straciła cześć w oczach swojego boga Sigrr, a to nie wróży
dobrze, tym samym straci dostęp do świata pozagrobowego. Mimo tego potrafiła
dostrzec znacznie więcej niż jej ojciec i reszta klanu. Rodzeństwo miało silną
więź, nauczyło się, że życie polega na otaczaniu się ludźmi, którzy cię kochają
i akceptują, niezależnie od tego, jaka krew płynie w ich żyłach. Wrogowie po
drugiej stronie pola bitwy to ludzie z rodzinami i takimi samymi obowiązkami,
jak ty i twoi pobratymcy, a to zmienia perspektywę spojrzenia na wojnę.
Podobieństwa sprawiły, że o wiele trudniej jest pogodzić się z tym, że ludzie,
których wychowano w nienawiści, byli właśnie tym - ludźmi z własnym życiem,
rodzinami i emocjami.
„Klan”
to przejmująco piękna historia, słowa Adrienne Young to strzały przeszywające ludzkie
serce, miecz, który odcina wszelkie przywiązanie do rzeczywistości, zapewniając
moje pełne skupienie i uwagę wprost do ostatniej strony. Styl Young jest
poetycki, jej zdolności do przywracania życia słowom i zdaniom, aby pochłaniać
obrazy, zapachy, dźwięki i uczucia, jak gdyby były Twoimi własnymi. Sposób, w
jaki opisywała codzienne obowiązki, takie jak gotowanie i zbieranie ziół, sprawiał,
że znajdowałam się tuż obok postaci obserwując wszystko swoimi oczami. Od czasu
do czasu pojawiają się makabryczne sceny
i szaleństwo bitewne, które sprawiły, że żołądek zaczął się burzyć, budząc
każdą komórkę. W książce mamy także wątek romantyczny, który rozwija się powoli
dzięki czemu czuje się jego autentyzm, a przede wszystkim nie przytłacza głównej
fabuły.
Czułam
się, jakbym była otoczona lodowymi fiordami pochłonięta przez fantazję
wsłuchana w odgłosy toczącej się w oddali walki.
Z jednej strony mnie kusi, a z drugiej nie jestem przekonana czy to dla mnie.
OdpowiedzUsuńPOzdrawiam, Eli https://czytamytu.blogspot.com