Recenzja Małgorzata Lisińska „Światła w jeziorze”


Gdy po dwóch latach kompletnej uczuciowej suszy, dopadnie cię klęska urodzaju, możesz mieć problem z wyborem. Karolina jest zabawną i błyskotliwą dziewczyną, od roku zakochaną bez wzajemności w koledze z pracy. I oto któregoś dnia spotyka go nad jeziorem, a wszystko się zmienia. Jednak świat bywa złośliwy, na drodze Karoliny staje nie tylko Kuba, ale i pewien nieprawdopodobnie seksowny Włoch... Przezabawne perypetie miłosne i rodzinne głównej bohaterki są tematem pierwszej obyczajowej powieści Gosi Lisińskiej z serii Miłość w Tychach.



Wydawnictwo: Inanna
Rok wydania:  2018
Format: Książka
Liczba stron: 313


Lekki i przyjemny romans z perypetiami niesięgającymi absurdu, jest tym, czego naprawdę potrzebowałam. Chciałam czegoś innego, chwilę odpoczynku od wytatuowanych klat, chociaż są fajne, jeśli wiecie, co mam na myśli. Każda z nas potrzebuje czasem odskoczni od sztampowych historii, czy po prostu czuje, że ma ochotę na coś zupełnie innego. Tym, czymś „innym” dla mnie są „Światła w jeziorze” Małgorzaty Lisińskiej. Akcja powieści rozgrywa się na Śląsku, w Tychach, z dala od śniegów i tysiąca odcieni szarości nieba. O czym opowiada? O miłości, która nie jest prosta.



Karolina Wójcik jest młodą kobietą, która charakteryzuje się pewnością siebie, pracuje w korporacji, jest singielką i wzdycha ukradkiem do pewnego Jakuba, który zajmuje biurko naprzeciw niej. Właściwie tylko na tym jednostronnym wzdychaniu się skończyło. Nie wydaje się, aby mężczyzna był nią zainteresowany, przecież nawet ze sobą nie rozmawiali.  Takie platoniczne zadurzenie dorosłej kobiety, ciotki, której rodzice wtrącają się w życie swoich pociech na każdym kroku.  W Karolinie drzemie wiele sprzeczności, chociaż jest pewna siebie i wygadana zapomina języka w ustach przy jednym mężczyźnie- Kubie, który staje się dla niej niczym kryptonit dla Supermana.
Pewnego dnia wszystko się zmienia, jak za sprawą dotknięcia czarodziejskiej różdżki, Kuba zwraca na nią uwagę, zaczynają rozmawiać, wygląda na to, że jest nią nawet bardziej niż zainteresowany. Czy to za sprawą przystojnego kolegi z Włoch, którym z racji lingwistycznych uzdolnień obiecała się zająć? Może to zasiana zazdrość poruszyła życie miłosne bohaterki? Ruszyło z kopytem, nie miała ani jednego adoratora, zyskała dwóch, którego wybierze? A może zostanie sama, jak myślicie? Nie ma, co gdybać, co się wydarzy, proszę sięgać po książkę, nie pożałujecie.
Historia Karoliny jest bardzo ciepła i ciekawa, chociaż wydaje się być przewidywalna, wcale mi to nie przeszkadzało. Ma za zadanie relaksować i bawić, a dobrego humoru tam nie brakuje, fantazji erotycznych, śmiesznych dialogów. Bohaterka nie jest taką szarą myszką, oj nie, zawróciła w głowie Włochowi, to o czymś świadczy, prawda? Roztrzepany wulkan energii, który zaraża pozytywną energią czytelnika.
„Światła w jeziorze” jest bardzo dobrą komedią romantyczną, która sprawdzi się na wieczory, dnie i wolne od obowiązków poranki. Wciąga i bawi, a to chyba najważniejsze?  Czy nasza bohaterka zdecyduje się zapomnieć o Kubie i wybierze Włocha? Czy to uczucie do kolegi przetrwa wszystko? Ta zmysłowa opowieść zostanie w waszych sercach na trochę i sprawi, że na twarzach zagości uśmiech. Polecam. 




Komentarze

Popularne posty