Recenzja Michał Kuszewski „Tchnienie Kaim”
Z posiadłości najbogatszego kupca w Zakkanie ginie
niezwykle cenny przedmiot. Młoda złodziejka, która dokonuje kradzieży, zupełnie
nie zdaje sobie sprawy, że ten czyn odmieni już na zawsze jej życie. Kiedy
wyrusza w długą drogę, żeby odnaleźć zaginionego brata, nie wie, że ucieczka
przed gwardią i dotychczasowe, pełne niebezpieczeństw życie w szabrowniczym
fachu to dopiero przedsmak przygód, które czekają na nią na tajemniczej wyspie,
do której prowadzi ją przeznaczenie. Na to, co tam zobaczy, na to, co tam
przeżyje, nie przygotował jej nikt... Na statku roiło się od marynarzy i robotników portowych, ale nie wyglądało na
to, by ktoś zwrócił jakąś szczególną uwagę na nagłe pojawienie się rudej
okularnicy. Dziewczyna uchyliła się przed skrzynią z warzywami, która wyrosła
nagle na wysokości jej twarzy, po czym zeskoczyła na pokład świecący łuskami
pomarańczowej farby i przecisnęła się przez gęste chaszcze ciał aż do trapu.
Gdy zeszła na szeroki drewniany pomost, kucnęła, by złapać oddech (…). Nikt nie
wskazywał jej palcem, nikt nie przeciskał się w jej stronę. To była połowa
sukcesu.
Wydawnictwo: Novae Res
Rok
wydania: 2018
Format:
Książka
Liczba
stron: 480
EGZEMPLARZ
RECENZENCKI
TOM
I
Od
czasu do czasu lubię sięgnąć po książkę rodzimego autora, bardzo lubię powieści
fantastyczne, co już niejednokrotnie tutaj podkreślałam, dlatego kiedy
otrzymałam kilka propozycji egzemplarzy recenzenckich Wydawnictwa Novae Res
zdecydowałam się na „Tchnienie Kaim”. Dla Michała Kuszewskiego jest to debiut
książkowy, ale nie literacki, gdyż jest osobą na tyle rozpoznawalną, że pisanie
artykułów, czy ich redakcja nie jest mu obca. Wiele lat pracuje, jako redaktor
czasopisma „CD-Action”, które jest „biblią dla graczy”. Pisanie nie jest mu
obce, jak sobie poradził z napisaniem czegoś obszerniejszego?
„Bezlitosne zakkańskie słońce właśnie kończyło swą wędrówkę, ku
zenitowi, gnało mieszkańców z ulic i uliczek ku umownemu chłodowi wnętrz. O tej
porze nikt o zdrowych zmysłach nie patrzył do góry- nawet na majestatyczną
wieżę wyrastającą ponad posiadłością najbogatszego człowieka w mieście”.
Bohaterką
„Tchnienie Kaim” jest Alyn rudowłosa dziewczyna, która trudni się sztuką
złodziejstwa, poznajemy ją w chwili, kiedy „pracuje”. Włamała się do
posiadłości Hanso Trzeciego niezwykle bogatego kupca w całym Saahii, a jej
celem jest przejęcie cennego artefaktu. Bywa tak, że kradzież miewa swoje
następstwa, a przez splot dziwnych wydarzeń, Alyn musi udać się w daleką
podróż. Płynęła wiec na pokładzie „Freyi” u boku kapitana Wilmot’a, gdzie
zajmowała stanowisko bosmana, aby się
przyczaić, uwielbiała morze i szum fal, a także oglądanie wielorybów. Wszystko
po to by wymknąć się gwardii i rozjuszonemu Hanso, a to nie byle, co! Celem jej
trudnej drogi jest odległa wyspa Kaim, gdzie próbuje zgubić pościg. W między
czasie oddaje się poszukiwaniom dawno zaginionego brata Toryna, który kiedyś
uczył ją o tym, że czasami trzeba robić małe rzeczy dla większego dobra Do
Saahii przybyła w wieku piętnastu lat wraz z Torynem i Kai, tworząc coś na
miarę rodziny, trójka sierot, wygnańców z królestwa Rowan. Chłopak nauczył je,
jak radzić sobie w mieście, przez sześć lat pomieszkiwali na poddaszach i
piwnicach w slumsach. Toryn ukradł dla Alyn jej pierwsze okulary, w końcu
znaleźli dla siebie lokum mieszczące się w kamienicy przy piekarni. Stanowili
zgrane trio, wraz z bratem kradła na zamówienie, a kiedy robiło się gorąco
zaciągali się na kutry, aby przetrzymać obławę. Kai wyszukiwała dla nich
klientów oraz trzymała pieniądze, a poza tym układała fryzury w jednym z
zakładów fryzjerskich. Wyspa Kaim pełna
jest niebezpieczeństw, z którymi przyjdzie się dziewczynie zmierzyć, na samo
wspomnienie wszystkich przygód i kolejnych kłopotów dostaję gęsiej skórki. Anlyn
wychodzi na spotkanie z własnym przeznaczeniem, z całą pewnością czytelnicy nie
będą się nudzić. Mogę się pokusić o stwierdzenie,
że bohaterka zdaje się być magnesem na kłopoty, które nie są w stanie jej
ominąć.
Bardzo
polubiłam rudowłosą złodziejkę, jej kreacja jest bardzo dobra, jest twarda i
niezłomna, jeśli spodziewacie się płaskiej, denerwującej panny, to nie musicie
się obawiać, Kuszewski wam jej nie zaserwuje. Anlyn to młoda kobieta, którą
życie nie rozpieszczało, jest zahartowana i wprawna w boju, przy tym jest
sympatyczna, ma swoich przyjaciół, którzy, ją kryją, kiedy zajdzie taka
potrzeba. Takim osobnikiem jest Zachary, który załatwia jej okulary, kiedy
przez swój fach zniszczy kolejną parę. Potrafiła porozumieć się z każdym
napotkanym człowiekiem, czy były to tancerki tańca brzucha, które dawały jej
lekcje, czy marynarze „Boskiego Wiatru” z Szaloną Margo na czele. Humorystycznym
akcentem było stwierdzenie, że woli kraść niż kręcić tyłkiem, co było znacznie
trudniejsze niż mogłoby wyglądać, nie wspominając o dołożeniu do tego rąk.
Książką
jest napisana bardzo obrazowo i szczegółowo, co nie zniechęca, a pozwala na wyobrażenie
sobie świata, który przedstawia Kuszewski, czy to najmniejszy port na wyspie
Kaim- Rede, czy Saahii. Język, którym posługuje się autor jest przystępny dla
czytelnika, bogaty i bardzo przyjemny. Nie potrafiłam wyjść z podziwu, zwłaszcza,
że jest to debiut powieściowy autora. Poradził z nim sobie bardzo dobrze.
Akcja
jest dynamiczna, sposób jej prowadzenia sprawia, że mimo pokaźnych rozmiarów egzemplarza,
czytałam go z zapartym tchem. Sposób budowania zdań, napięcia i emocji bardzo
mi się podobał, czytałam ta książkę z ogromnym zaciekawieniem i przyjemnością. „Tchnienie Kaim” to dobra, polska fantastyka
pełna tajemnic, scen brutalnych i okrutnych, a także mająca łagodniejszy
przekaz na temat wartości rodziny, nawet, jeśli nie do końca połączonej wspólną
krwią. Przy końcu powieści dowiadujemy się, że jest to pierwszy tom, co
sprawia, że bardzo się cieszę, że czeka mnie ponowne spotkanie z Alyn,
niezwykle charyzmatyczną bohaterką, której lojalność i troska o bliskich jest
godna pozazdroszczenia.
Komentarze
Prześlij komentarz