Recenzja Jay Mclean „Więcej niż my”


Szkolny bal miał być dla Mikayli niezapomniany. I taki był, jednak z zupełnie innych powodów, niż chciała. W jedną noc dziewczyna straciła wszystkich, których kochała. Świadkiem tragedii był Jake. To właśnie w nim Mikayla odnajduje wsparcie. Serce, które zostało złamane i szansa, żeby je poskładać na nowo. Kiedy Mikayla żegnała się z rodzicami przed wymarzonym balem na zakończenie liceum, nie przypuszczała, że ten wieczór zrujnuje jej życie. Bajkowa noc zmieniła się w prawdziwy koszmar. Dziewczyna utraciła wszystkich, których kochała. W zaledwie kilka godzin jej cały świat się zawalił.  Świadkiem jej nieszczęścia był nowo poznany chłopak, Jake. To właśnie on i jego rodzina okazali jej wsparcie, którego tak potrzebowała. Czy w pustym sercu Mikayli znajdzie się miejsce na miłość? Czy w jej sercu jest miejsce na WIĘCEJ?



Wydawnictwo: Kobiece
Rok wydania:  2018
Format: Książka
Liczba stron: 303
TOM 1

„Więcej niż my” Jay Mclean to kolejna nowość wydana przez Wydawnictwo Kobiece, która dotarła do mnie tej jesieni. Zaprezentowany opis książki sprawił, że zaciekawiła mnie historia Mikayli, dziewczyny, której świat legł w gruzach w jedną noc, która miała być idealną zmieniła się w koszmar. Co takiego się wydarzyło, że życie dziewczyny zmieniło się tak diametralnie? Czy zyska szansę na odbudowę tego, co było dobre? A może stworzy coś zupełnie nowego? Czy szczęście po tak wielkiej tragedii jest możliwe?
Szkolny Bal miał być tym idealnym, a dzień wyjątkowym, na którym czekały wszystkie nastolatki, w tym też Mikayla główna bohaterka książki „Więcej niż my”, marzyła o spędzeniu wyjątkowego wieczoru ze swoim  chłopakiem Jamesem. Nie przypuszczała, że po raz ostatni widzi najbliższych, rodzinny dom i jak wielka spotka ją tragedia. Strata boli i dotyka każdego, czy to rozpadająca się przyjaźń, zrujnowany związek, śmierć kogoś bliskiego, czworonożnego pupila, czy zgubiony przedmiot o silnej sentymentalnej wartości. Nie z każdą można sobie poradzić, kiedy problem dotyka odczuwanych emocji czujemy, jakbyśmy umierali w środku, czy uda nam się ponownie odrodzić? W pogoni codziennej rutyny i nawału obowiązków nie mamy dla siebie czasu, jesteśmy sfrustrowani, nerwowi i wiecznie zalatani. Kiedy ostatni raz przytuliłeś kogoś bliskiego, albo powiedziałeś, że go kochasz? A gdybyś miał go już więcej nie zobaczyć? Czy kłótnia z mamą, siostrą, czy ukochanym byłaby najwłaściwszym pożegnaniem? Odrzucamy takie myśli, bo przecież nic złego nie może się stać, a my mamy dużo czasu na naprawienie błędów, co będzie, jeśli go zabraknie? Jeśli nie będzie już żadnego „dalej”, ani „potem”? Jay McLean sprawia, że zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy staram się dobrze postępować, czy gdyby teraz, w tym momencie nastąpiła w moim życiu taka drastyczna zmiana zrobiłam wszystko, aby niczego nie żałować?


Ten dzień, dla Mikayli  był  bardzo ciężki, nie tylko straciła chłopaka i najlepszą przyjaciółkę, którzy za jej plecami ucięli sobie romans, który trwał dwa lata, ale także rodzinę i dom, w którym dorastała. Przypadkowo świadkiem przyłapania na zdradzie okazuje się Jake, chłopak o niesamowicie dobrym i wrażliwym sercu, który postanawia wziąć roztrzęsioną dziewczynę pod swoje skrzydła. Proponuje jej spędzenie czasu z jego znajomymi, Mikayla korzysta z tego zaproszenia chcąc oderwać się od rozczarowania, które zaznała. Mogłoby się wydawać, że wieczór jest uratowany, gdyby nie fakt, że po powrocie do domu świat dziewczyny wypadł jej z rąk tucząc się w drobny mak. Dom płonie, a jej rodzice i dziewięcioletnia siostra stracili życie, już nigdy ich nie zobaczy. Nie tylko została sama na świecie, ale straciła wszystko, jedyne, co jej zostało to sukienka, w której była na balu i Jake, który nie zamierzał zostawić jej z tym wszystkim zupełnie samej.
Bez wątpienia Jay Mclean porusza w swojej powieści bardzo trudne tematy, które się skumulowały dotykając jedną kruchą istotę, która uczyła się, jak przetrwać, jak zdobyć siłę. Oprócz żałoby i zdrady mamy tutaj ciężką walkę o siebie, o zaufanie drugiemu człowiekowi.  Chociaż mam wrażenie, że taki bagaż doświadczeń, jaki spada na bohaterkę jest przekoloryzowany, czy też mało realny, zważywszy na to, że obcy ludzie bez wahania ofiarowują jej wszystko, bez udziału odpowiednich organizacji może nieco czytelnika skołować. Dziwnym zachowaniem jest tez przyzwolenie rodziców chłopaka na to, aby sypiali ze sobą w jednym łóżku rzucając uwagę, aby założył, co trzeba, na co trzeba i kiedy trzeba.


Czasami irytowała mnie sama Mikayla, czym? Swoim niezdecydowaniem, grą w kotka i myszkę z pobudzonym osiemnastoletnim chłopakiem, który zrobił dla niej tak wiele. Chciała go, odpychała i igrała z pożądaniem, na jego konkretne pytania dotyczące określenia tego, co ich łączy, czego chce, odpowiadała „nie wiem”.  A kto ma to wiedzieć, hmm? Było mi żal Jake’a, wiele musiał znosić, bo był naprawdę opiekuńczy i odpowiedzialny, jakby pozbawiony był wad. No może miał jedną, zazdrość i drobne wybuchy złości, z drugiej strony, nie mogłam się dziwić, skoro bohaterka lawirowała po równi pochyłej swojego niezdecydowania. Zbyt wiele niedopowiedzeń, kłótni, które nie musiały mieć miejsca, gdyby tylko odważyli się szczerze ze sobą porozmawiać.
Może to właśnie ja spoglądam w ten sposób, dlatego, bo jestem starsza, literaturę młodzieżową bardzo lubię i myślę, że „Więcej niż my” może się temu gronu podobać, mimo wypisanych przeze mnie minusów. Książkę czyta się szybko, nie jest zbyt obszerna, porusza ważne tematy, które sprawiają, że zatrzymałam się przy nich na dłużej, rozważając swoje postępowanie, być może to jest silnym przesłaniem autorki.   Jestem ciekawa drugiego tomu, dlatego chętnie po niego sięgnę, kiedy zostanie wydany pamiętając o tym, że „kiedy rozpada się cały świat, tylko miłość może nas ocalić”, a ona ma wiele obliczy. 

Komentarze

Popularne posty