Recenzja Aleksandra Rozmus „Okrutnik. Dziedzictwo krwi.”
Żyjecie w
przekonaniu, że strzygi, wąpierze, topielcy i południce istnieją tylko w
ludowych podaniach? To błąd! Te potępione dusze snują się po ziemi,
uprzykrzając ludziom życie i czyhając na dogodny moment, by ich skrzywdzić.
Jest jednak ktoś, kto może stanąć w obronie niewinnych i bezbronnych,
zapewniając ochronę przed słowiańskimi demonami – Okrutnik, człowiek obdarzony
przez bogów wielką odwagą, sprytem i intuicją, pozwalającą wytropić czyhające w
kniei wrogie istoty. Jest tylko jedno pytanie: czy będzie w stanie sam zapobiec apokalipsie, gdy
pewnego dnia rozwścieczone demony postanowią opuścić lasy i wtargnąć do świata
ludzi? Dziewczyna stanęła i odwróciła się do Stanisława. Patrzyła mu w
oczy, a w końcu go pocałowała. Pocałunek był szybki, ale intensywny. Ugryzła
przy tym Stanisława w wargę, jednak nie przeszkadzało mu to. Wręcz bardziej
podnieciło. Odsunęła się od niego i ściągnęła bluzkę, ukazując małe, ale bardzo
kształtne, piersi. Stanisław poczuł, jak twardnieje mu męskość. Wyciągnął rękę,
by przyciągnąć do siebie dziewczę, a gdy dotknął jej skóry, okazała się w
dotyku śliska, jakby oblana śluzem. – Co jest? – zbliżył dłoń do nosa i
poczuł okropny smród. Gdy ponownie spojrzał na dziewczynę, prawie ugięły się
pod nim kolana. – Co jest, kurwa?! Stała przed nim baba wodna w całej
okazałości. Dał się nabrać na jakiś czar, jak to możliwe?! Nigdy nie pozwolił
się omamić żadnemu stworowi, a teraz taka paskuda. Śmiała się odrzucająco,
jakby była ropuchą. Jej piersi teraz sięgały kolan, całe ciało miała pokryte
parchami.
Wydawnictwo:
Novae Res
Rok
wydania: 2018
Format:
Książka
Liczba
stron: 332
W
literaturze często spotykamy się z różnego rodzaju wierzeniami, lubimy czerpać
inspirację, czy zdobywać wiedzę z mitologii. Bardzo dobrze znamy mitologię
rzymską, grecką, czy nordycką, zadaliście sobie pytanie, jak wiele wiemy o tej
naszej bliższej sercu? Mitologia słowiańska dopiero od niedawna dostała takiego
świeżego powiewu, pojawiła się seria „Kwiatu paproci” Katarzyny Bereniki-Miszczuk
oraz debiutująca Aleksandra
Rozmus ze swoim „Okrutnikiem. Dziedzictwem krwi”. Dzięki takim książkom mamy okazję zbliżyć się
do tego, co powinno być nam znacznie bliższe. Ile wiemy na temat południcy,
rusałek, strzyg, czy topielców? No
właśnie! Nasza wiedza jest fragmentaryczna, wręcz znikoma! Myślę, że czas to zmienić! Dlatego, dzięki
uprzejmości autorki, mogłam wyruszyć w podróż wraz ze Stanisławem, aby poskromić
potępione dusze, które tylko czyhają na dogodny moment, aby skrzywdzić kogoś,
kto niefortunnie się napatoczy! Muszę Wam jednak powiedzieć, że nie zostaliśmy
zupełnie bezbronni, mamy kogoś, kto stanie w obronie, kto zna się na
słowiańskich demonach, jak nikt inny.
Nazywają go Okrutnikiem, to człowiek, który został pobłogosławiony przez
bogów i obdarzony wielką odwagą i sprytem. Czy sobie poradzi? Czy możemy spać spokojnie?
„Ludzie
umierali i będą umierać, niestety. Nie możesz się obarczać winą za śmierć
innych. Nie obronisz wszystkich, nawet, jeśli to zachcianka, któregoś z bogów”.
Opowieść roztacza się w naszych
rodzimych Bieszczadach, tam poznajemy rodzinę, która z pokolenia na pokolenie
niesie na swych barkach brzemię, które jest nie do pozazdroszczenia. W ich żyłach krąży krew Okrutników, tak
zwanych zabójców demonów. Stanisław Basiorski trudni się zabijaniem demonów,
które licznie nawiedzają te ziemię, ale nie tylko. To byłoby zbyt proste, kiedy
do jego misji wtrącają się bogowie, dokładając nowych zadań zaczyna robić się
interesująco i niebezpiecznie, a przede wszystkim tajemniczo. Staszek, jako
dziecko był szkolony przez swojego dziadka, niestety treningu nie ukończył,
ponieważ staruszek został zamordowany przez strzygę. Początkowo rodzina
Okrutników służyła Weselowi, jednak ojciec chłopaka się zbuntował wybierając
stronę Peruna, stwórcy ludzi. Perun, czyli gromowładny bóg zleca mężczyźnie
pewną misję, a mianowicie ochronę pewnej dziewczyny- Amelii. Nie chodzi tutaj
jedynie o obronę od demonów i wszelkich niecnych stworzeń, ale także przed
bogiem o imieniu Weles, którego domeną jest magia, bogactwo, sztuka i
rzemiosło.
"Ludzie od wielu setek lat powoli niszczą ziemię
(...). Wszystko, co dobre, zostaje zabrane przez człowieka i niszczone.
Rośliny, rzeki, jeziora, powietrze, a nawet jedzenie, które wydaje ziemia.
Wszystko są w stanie zatruć, nie liczą się nawet z tym, że trują samych siebie.
Nie zasługują na te dobra."
Amelia jest studentką i mieszka
niedaleko Basiorskiego, jej ochrona nie jest taka prosta, zwłaszcza, że demony tylko
czekają na jego najmniejsze potknięcie, marząc o tym, aby zakończył swój żywot.
Czy ciemne moce się tego doczekają? Perun i Weles zaprzestaną walki? Kim jest
Amelia i dlaczego jest taka istotna? Dlaczego przyciąga kłopoty jak magnes? Czy
Stanisław poradzi sobie z tym zadaniem? Czy jest jedynie narzędziem w rękach
bogów, czy kimś znacznie więcej?
"(...)Dzieci już nawet nie wychodzą na piłkę, tylko
grają w nią na komputerze. Marnują życie na świat wirtualny, który nawet nie
istnieje. Rozumiesz? - Pokiwała głową. - Dlatego ucieka im to - wskazał ręką horyzont.
- Piękno tego świata."
Fabuła książki jest bardzo ciekawa, powinna
się spodobać fanowi fantastyki, który szuka powiewu świeżości. Mamy w niej
wątek romantyczny, który jest dość mocno zarysowany, dlatego myślę, że bardziej
spodoba się kobietom, chociaż kto wie, panowie także bywają wrażliwi i łasi na
romantyzm. Autorka w bardzo fajny sposób połączyła świat demonów z tym ludzkim,
a wszystko umiejscowione zostało we współczesności. Brzemię, które dźwiga tytułowy
Okrutnik jest na tyle ciężkie, że Stanisław zamierza trzymać od tego kobiety,
nawet matkę i siostrę odwiedza sporadycznie, nie chcąc ich narażać. Kto by się
temu dziwił, zwłaszcza, że demonie intrygi stają się coraz bardziej zabójcze,
do tego bogowie, którzy zmagają się ze sobą od wieków, tylko tym razem coś się
zmieniło i to właśnie nie wygląda zbyt dobrze. Weles wierzy w swoje demoniczne stwory niż
ludzi, ma w rękawie sprytnych wysłanników, więc jest się, czego bać!
Aleksandra Rozmus wprowadza nas w
ten nowy świat słowiańskich wierzeń wspólnie z Amelią, dowiadujemy się, kim naprawdę
jest i dlaczego jej rola jest taka znacząca. Brakowało mi w tej historii
wyrazistych postaci drugo, czy trzecioplanowych, książka nie jest pozbawiona
wad, jednak należy tutaj pamiętać, że jest debiutem i tak naprawdę wszystko
przed autorką. Z początku możemy odnieść wrażenie, że historia może nas
dezorientować, bo mamy tutaj trzy historie, o różnych postaciach, co nieco nas
przytłacza. Z biegiem czasu zaczynamy otrzymywać coraz to więcej detali i
wszystko zaczyna się łączyć w całość. Rozdziały są krótkie i każdy z nich
opisuje wydarzenia z punktu widzenia innej postaci, co poszerza perspektywę
postrzegania przez czytelnika całej opowieści. Bardzo żałowałam, że autorka
pominęła pewne wydarzenia, nie starała się ich rozbudować, jednak wiem, że
pracuje nad drugą częścią „Okrutnika”, więc mam nadzieję, że z niej dowiemy się
więcej. Jeśli chodzi o sceny walk, zdaje sobie sprawę z tego, że trudno je
opisać, jednak ciekawiej by było, jakby były bardziej szczegółowe, emocjonalnie
z poczuciem grozy i gęsiej skórki pojawiającej się z każdym czytanym zdaniem. Dialogi
sprawiają wrażenie nienaturalnych, wypadają trochę słabo w kontekście całej
historii. Tyle minusów, jeśli chodzi o plusy to, akcja książki jest wciągająca,
przedstawiony świat jest dobrze wykreowany, książka ma potencjał, otrzymujemy
bardzo wiele informacji na temat mitologii i legend. Podobała mi się także
postać samego Stanisława, młodego odizolowanego człowieka, który unika mediów
społecznościowych, mimo posiadania telefonu komórkowego uważa, że technologia
wpływa negatywnie na relacje międzyludzkie. Wydaje mi się, że jak na debiut „Okrutnik.
Dziedzictwo krwi” jest fajną książką z potencjałem, jestem przekonana, że z
zdobywanym przez autorkę doświadczeniem będzie tylko lepiej. Chętnie sięgnę po
kolejny tom i przekonam się, co jeszcze dla nas przygotuje Aleksandra Rozmus.
Komentarze
Prześlij komentarz