[PATRONAT] Rozdział Czwarty Sarah Brianne "Nero"




Rozdział czwarty


Prawdziwy mafioso, który sprząta ludzi i inne takie

Elle rozumiała teraz tego roztrzęsionego mężczyznę. Sama zmieniała się w dokładnie kogoś takiego. Biegła na przystanek autobusowy tak szybko, ile sił w nogach i kiedy wsiadła do autobusu, przyjrzała się wszystkim pasażerom, zastanawiając się, czy któryś z nich jej zaraz nie zabije. Gdy wysiadła, znowu pognała co sił w nogach i nie zatrzymywała się, dopóki nie dotarła pod drzwi swojego domu.
Okropnie trzęsły jej się ręce, więc ledwo udało jej się je otworzyć. Dopiero po kilku próbach trafiła kluczem do zamka. Szarpnięciem otworzyła drzwi, zatrzasnęła je i przekręciła mechanizm. Po tym, przez kilka minut wyglądała przez wizjer. Ktoś będzie chciał ją dopaść. Czuła to w kościach.
– Co ty ro…
Elle podskoczyła i głośno krzyknęła. Prawie zsikała się ze strachu.
– Jezu, tato, przestraszyłeś mnie na śmierć.
– Dlaczego wyglądasz przez wizjer? Ktoś za tobą szedł? – Elle poczuła, że jej ojciec zaczynał się martwić.
– Nie, oczywiście, że nie. Myślałam, że zobaczyłam… Jakiegoś dużego psa, czy coś. – Elle znowu wyjrzała. Okej, to już ostatni raz.
– Cokolwiek by to nie było, to raczej nie przedrze się przez drzwi.
Na słowa ojca Elle zmusiła się do śmiechu.
– Tak, masz rację. – Okej, teraz naprawdę to będzie ostatni raz.
Po raz kolejny rzuciła okiem przez wizjer.
– Ee, Elle, właśnie chciałem sobie podgrzać trochę obiadu mamy. Chciałabyś zjeść ze mną? Wiem, że nie jadasz w restauracji. – Miał rację, ale po zobaczeniu tego, jak ktoś morduje człowieka, naprawdę straciła apetyt. Do końca życia.
– Nie, dzięki, naprawdę nie jestem głodna. Nie czuję się zbyt dobrze, tato. – Chciała już pójść do swojego pokoju.
– Elle, proszę. –  Wyraz twarzy ojca sprawił, że zrozumiała, że nie mogła mu odmówić.
– Dobrze, tato. Zawieźć cię do kuchni? – Elle posłała mu najbardziej promienny uśmiech, na jaki było ją stać. Jej ojciec skinął głową, a ona złapała za rączki jego wózka i przewiozła go przez salon do kuchni, gdzie ustawiła go przy stole.
– Podgrzeję ci obiad. – Podeszła do lodówki, wyciągnęła z niej resztki, smażonego kurczaka oraz puree z ziemniaków, i wyłożyła je na talerz. Wszystko podgrzała w mikrofali i postawiła przed ojcem wraz z widelcem.
– Przepraszam za dzisiaj, Elle. Wczoraj było mi bardzo ciężko. Nie mogłem już tego znieść, więc wziąłem trochę leków przeciwbólowych. Cały dzień byłem zamroczony. – Siedział, grzebiąc w jedzeniu.
– Nie szkodzi, tato. Wiem, że przez ostatnie kilka lat było ci ciężko. – Elle naprawdę go rozumiała. Ona nigdy by sobie nie poradziła, gdyby została sparaliżowana.
– Ale to nie jest wymówka, żeby zamieniać się w lekomana. Obiecuję, że bardziej się postaram. – Spojrzał jej w oczy. Sprawiał wrażenie, jakby bardzo chciał, żeby tym razem mu uwierzyła.
Miał tak co kilka miesięcy. Nie mógł już znieść bólu fizycznego i psychicznego, i brał wtedy tabletki.
– Wiem, tato. – Elle dotknęła jego dłoni. Naprawdę chciała mu wierzyć.
Po chwili podniósł nóżkę kurczaka i odgryzł spory kawałek. O matko.
– Na pewno nie jesteś głodna, Elle? Wyglądasz, jakbyś nie jadła od kilku dni. – Wytarł usta grzbietem dłoni.
Chyba zwymiotuję.
– Nie jestem zbyt głodna. Chyba przejdę na wegetarianizm. – Elle wstała od stołu. Musiała stąd wyjść. – Dobranoc, tato.
– Dobranoc, Dzwoneczku.
Gdyby nie to, że zbierało jej się na wymioty po tym, co dzisiaj zobaczyła, to w tym momencie na pewno czułaby się szczęśliwa. Kochała swojego ojca bardziej niż kogokolwiek i nienawidziła tych momentów, kiedy postanawiał zmieniać się w kogoś innego, nawet, jeśli trwało to tylko jeden dzień. Kiedyś miał tak miesiącami.
Elle weszła do swojego pokoju i przebrała się w piżamę. Położyła się na łóżku i zaczęła wpatrywać się w sufit.
Co się, do cholery, dzisiaj wydarzyło? Elle nie miała pojęcia, co robić.
Zadzwonić na policję? Przed tym mężczyzną nie ochroniłaby jej cała zgraja policjantów. Musiałaby zostać świadkiem koronnym, a on i tak pewnie by ją znalazł.
Wyjechać z miasta? Dla Chloe oznaczałoby to brak ochrony.
Zły pomysł. Może powiedzieć rodzicom? To też skończyłoby się telefonem na policję albo wyjazdem z miasta.
Więc, najwyraźniej, moja jedyna opcja to udawać, że nic się nie wydarzyło. No, przynajmniej dopóki ten facet mnie nie znajdzie. I kim on właściwie jest?
Musiała dowiedzieć się, kim był, żeby przynajmniej się zorientować, że to on, kiedy już po nią przyjdzie. Elle postanowiła przypomnieć sobie wszystko, co wydarzyło się tej nocy. Przychodziło jej to z trudem, ponieważ jedyną rzecz, jaką pamiętała, był dźwięk wystrzału z broni.
Jedno słowo nie dawało jej spokoju – Szef. Najmniej przerażający mężczyzna tak go nazwał. Szef? Przypomniała sobie kolejną rzecz. Duży dał ci zadanie. Nie masz, kurwa, wyboru. Roztrzęsiony mężczyzna najwyraźniej bał się o swoje życie. Już od kilku godzin znał swój los. Przerażony na śmierć dorosły mężczyzna. Duży, zadanie, brak wyboru.
Cholera! Byłam świadkiem tego, jak ktoś został sprzątnięty!
Od kiedy zamieszkała w Kansas City, Elle słyszała historie o tym, że jest to jedna ze stolic mafii. Jednak myślała, że takie rzeczy dzieją się tylko w filmach, że tak naprawdę to były plotki.
Zacisnęła powieki i przywołała w pamięci obraz Szefa. Zobaczyła starszego przystojnego bruneta w garniturze.
O Boże, naprawdę ubierają się w garnitury.
Widziałam szefa mafii z Kansas City. Takiego prawdziwego mafiosa, który sprząta ludzi i inne takie.  
O Boże, mam przejebane.

Następnego ranka, Elle siedziała na lekcji angielskiego, prawie wcale nie słuchając pana Evansa. Przez to wszystko, co wydarzyło się poprzedniej nocy, zapomniała dokończyć swój esej. Dosłownie jak przez mgłę pamiętała dzisiejszy poranek. Nie potrafiła sobie nawet przypomnieć, w jaki sposób znalazła się w klasie.
– Elle, Elle, Elle? – Elle spojrzała w górę, na pana Evansa.
– Hm? – Elle była całkowicie zagubiona.
– Masz dla mnie esej?
Elle poczuła na sobie ciekawskie spojrzenia. Była pewna, że to tylko spotęguje znęcanie się nad nią.
– Esej? Nie, przepraszam. – Elle patrzyła, jak pan Evans podchodzi do kolejnych uczniów.
Kiedy nauczyciel dotarł do ławek, które znajdowały się na początku klasy, Elle zauważyła puste krzesło w miejscu, gdzie poprzedniego dnia siedziała Cassandra. Elle rozejrzała się po sali, zastanawiając się, czy jej szkolna prześladowczymi postanowiła się przesiąść.
Hmm, nie ma Cassandry?
Uznała to za błogosławieństwo, ponieważ jak dotąd Cassandra nigdy nie opuściła ani jednego dnia szkoły. Nigdy. Dla dziewczyny jej pokroju nawet jedna absencja, była jak zmarnowanie całego roku. Cassandra musiała wiedzieć wszystko o wszystkich, więc ominięcie dnia szkoły oznaczało potencjalne ominięcie dobrej plotki.
Jednak Elle nadal czuła się obserwowana. Znowu się rozejrzała, ale nikt nie zwracał na nią uwagi. Tutaj nie była głównym przedmiotem zainteresowania, ponieważ pan Evans wprowadził w swojej sali rygorystyczną politykę zabraniającą znęcania się nad uczniami.
Elle usłyszała dzwonek i spojrzała na zegar.
Rany, już czas na kolejną lekcję?
Obie z Chloe spakowały swoje rzeczy i ruszyły w kierunku drzwi.
– Elle, mogę z tobą porozmawiać?
Zanim Elle odwróciła się w stronę pana Evansa, rzuciła Chloe porozumiewawcze spojrzenie i miała nadzieję, że jej przyjaciółka zrozumiała jej prośbę, żeby się nie wychylać.
Elle podeszła do biurka nauczyciela.
– Tak?
– Nie uważałem cię za jednego z tych uczniów, którzy nie odrabiają zadań domowych.
– Chyba się czymś wczoraj zatrułam. Napisałam połowę eseju przed pracą, ale jak już wróciłam do domu, czułam się tak źle, że nie dałam rady go dokończyć. Przepraszam. – Elle chciała, by jej uwierzył. Powiedziała prawdę, po prostu oszczędziła nauczycielowi krwawych szczegółów.
– Nie szkodzi. I tak nie zamierzałem ich oceniać. Chciałem tylko zobaczyć, jak każdy uczeń radzi sobie z angielskim. Założę z góry, że jesteś całkiem dobra, skoro zamierzasz zostać pisarką. – Najwyraźniej jej uwierzył. Był zbyt dobry, żeby prawidłowo rozróżniać prawdę od kłamstwa.
Cóż, dziewięćdziesiąt dziewięć procent nastolatków kłamie, podając powód braku zadania domowego.
– Dziękuję. Doceniam to. – Był naprawdę miły. Żaden inny nauczyciel nie zrobił dla niej i Chloe tego, co on.
Na myśl o Chloe, Elle obejrzała się za siebie, żeby zobaczyć, czy jej przyjaciółka stoi za nią. Nie było jej w pobliżu. Cholera, dlaczego to zrobiła?
Elle musiała już iść. Ruszyła w stronę drzwi.
– Tylko żeby to był ostatni raz, Elle. – Elle nie obchodziło jednak, co powiedział jej na odchodne. Wyszła i ruszyła w stronę sali od matematyki.
Lepiej, żeby dotarła na matmę.
Elle, która szła zdecydowanie zbyt szybko, nagle poczuła, że ktoś na nią wpada. Była zajęta martwieniem się o Chloe, więc zapomniała sprawdzić, czy na korytarzu nie ma kogoś, kto zechciałby popsuć jej dzień.
Czyjeś ręce objęły Elle w talii, przytrzymując ją. Elle spojrzała w górę. Musiała zobaczyć, kogo trzeba będzie przeprosić za to, że na nią wpadł. Nero. Świetnie. Ze wszystkich ludzi na świecie musiałam trafić akurat na niego.
– Przepraszam, nie chciałam…
– Dlaczego przepraszasz? – Przez te wszystkie lata, kiedy chodzili razem do liceum, Nero nie odezwał się do niej ani razu, a teraz nie tylko coś do niej mówił, ale też trzymał ręce na jej talii. Będąc tak blisko niego, zdała sobie sprawę z tego, jak głęboki jest jego głos. Nie podobała jej się ta bliskość. Próbowała się wycofać, lecz nie chciał jej puścić.
– Powiedz, dlaczego mnie przeprosiłaś, to cię puszczę.
Spojrzała na niego, przestraszona. Nie była pewna, czy nie będzie chciał jej skrzywdzić, jednak nie dostrzegła w jego twarzy nic niepokojącego. Wyglądał po prostu, jakby był zaciekawiony. Nie miała pojęcia, co mu odpowiedzieć; po części nie wiedziała, dlaczego go przeprosiła, a po części rozkojarzyła ją jego piękna twarz i głęboki głos.
– N-nie wiem, dlaczego przeprosiłam. To był chyba odruch – wyznała jego klatce piersiowej. Nie potrafiła na niego patrzeć i mówić patrząc mu w oczy, gdy stał tak blisko niej.
Po kilku sekundach poczuła, jak chłopak zdejmuje ręce z jej talii i mogłaby przysiąc, że zanim ją puścił, jego dłonie zostawiły po sobie większy, głębszy ślad. Znowu na niego spojrzała. Jego oczy były naprawdę bardzo zielone. Nigdy wcześniej nie widziała z bliska oczu o tak intensywnym zielonym odcieniu.
– Zrób mi przysługę i następnym razem nie przepraszaj tych, którzy na to nie zasługują. Rozumiesz? – Żądał od niej odpowiedzi.
Nie lubiła, kiedy się czegoś od niej żądało.
– To w takim razie mi należą się przeprosiny. Tak, czy nie?
Nero uśmiechnął się i zrobił krok w jej stronę.
– Ale ja nie mam za co przepraszać. Przeprasza się wtedy, kiedy się czegoś żałuje.
Elle spojrzała na niego.
Czy to się dzieje naprawdę?
Nie zdawała sobie sprawy z tego, że dzwonek zadzwonił już jakiś czas temu i korytarz był pusty. Gdy w końcu to sobie uświadomiła, zaczęła czuć się nieswojo. Nie podobało jej się to, co z nią robił.
– Powinnam już iść na lekcje. – Elle musiała się dowiedzieć, czy Chloe dotarła do sali w jednym kawałku.
Elle szybko zaczęła się oddalać – zdecydowanie nadal czując się nieswojo. Co więcej, czuła na sobie wzrok Nero, co wprawiało ją w jeszcze większe zakłopotanie.
– Następnym razem patrz, gdzie idziesz. – Nie musiała widzieć jego twarzy, żeby wiedzieć, że się uśmiecha.
Dotarła do sali od matematyki i z ulgą zastała tam Chloe. Niech to, Chloe nie uwierzy, że Nero cholerny Caruso coś do mnie powiedział.



Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty