Recenzja Sylwia Trojanowska „Wigilijna przystań”
Odwiedź wyjątkową przystań nad Bałtykiem i
przeżyj niezapomniane Święta!
Kiedy świat wypełnia magiczna atmosfera, a w powietrzu unosi się zapach świerku i pierników, mieszkańcy nadmorskiego Niechorza rozpoczną świąteczne przygotowania. Przeszkodzą im tajemnice z przeszłości, które wyjdą na jaw w najmniej odpowiednim momencie, oraz kilka niespodziewanych zdarzeń. Czy mimo to wspólne spotkanie przy stole pogodzi ich i sprawi, że miłość zatriumfuje?
Święta to czas bycia razem, czas przebaczenia i radości. Spraw, aby trwał jak najdłużej!
Kiedy świat wypełnia magiczna atmosfera, a w powietrzu unosi się zapach świerku i pierników, mieszkańcy nadmorskiego Niechorza rozpoczną świąteczne przygotowania. Przeszkodzą im tajemnice z przeszłości, które wyjdą na jaw w najmniej odpowiednim momencie, oraz kilka niespodziewanych zdarzeń. Czy mimo to wspólne spotkanie przy stole pogodzi ich i sprawi, że miłość zatriumfuje?
Święta to czas bycia razem, czas przebaczenia i radości. Spraw, aby trwał jak najdłużej!
Wydawnictwo:
Czwarta Strona
Rok
wydania: 2019
Format:
Książka
Liczba
stron: 376
„Wigilijna
przystań” nie jest pierwszą książką Sylwii Trojanowskiej, jaką przyszło mi
czytać. Pierwszą lekturą, która wpadła
mi w dłonie było „A gdyby tak…”, którą oceniłam pozytywnie, było to dość dawno
temu, niestety nie miałam okazji poznać innych dzieł autorki, dlatego bardzo
się cieszę, że mogłam poznać ją w wydaniu świątecznym. Jak tytuł wskazuje jest
to pozycja, która nastraja nas ku świętom Bożego Narodzenia, rozbudza to
ciepło, na którego brak wielu z nas narzeka, kiedy w sklepach pojawiają się
zbyt szybko wymuskane i estetyczne ozdoby. Niejednokrotnie słyszałam słowa „nie
czuję świąt”, „brakuje mi tego nastoju”, tym razem będę mogła powiedzieć, że
mam na tą bolączkę lekarstwo, a jest nim książka Sylwii Trojanowskiej „Wigilijna
przystań”. Co wyczarowała dla nas autorka, poza zapachem pieczonego piernika?
Autorka
porywa nas w kierunku rodzimego morza bałtyckiego, a konkretnie do Niechorza,
takiej nadmorskiej miejscowości niezbyt okazałych rozmiarów. Takie miasteczko,
w którym wszyscy się znają i pracują bez wytchnienia w okresie wakacyjnym. Zimą
przychodzi czas kiedy mogą zwolnić, turystów jest niewielu, można poświęcić
więcej czasu rodzinie i sprawunkom, których nie udało się załatwić wcześniej.
Głównych
bohaterów mamy kilku, a narracja opowieści jest prowadzona w narracji trzecioosobowej,
którą tak bardzo lubię. Postacie zostały wykreowane precyzyjnie, są wyraziste,
nie papierowe i nijakie. Mają mocne wady i zalety, przez co łatwo się z nimi
zjednać, polubić, a przede wszystkim im kibicować we własnych życiowych
zmaganiach. Różnią się od siebie pod wieloma względami, czy to wiekiem, czy
problemem, który ich dosięga. Ogrom emocji przelanych na papier udzielił mi się
kilka razy, a oczy robiły dziwnie mokre, co uważam za plus. Wzruszenie przy
powieściach tego typu jest wręcz wymagane. Bardzo spodobał mi się pomysł z
podzieleniem powieści na części, a każdą z nich rozpoczynanie jedną ze
świątecznych piosenek, które nuciłam pod nosem, kiedy zaczynałam czytać kolejny
fragment.
Czytając
„Wigilijną przystań” będziecie mieli okazję poznać pewnego latarnika, który nie
jest zbytnio towarzyski, a przynajmniej trzyma się zawsze z boku, ponieważ ma
ku temu istotne powody. Młoda para ukrywa swój związek przed najbliższymi
ponieważ mogłoby to nie być zbyt mile widziane, młoda kobieta tęskni za swoim
mężem, który przebywa z dala od domu. Mamy więc motyw tęsknoty, skrywania
gorącego uczucia, lękiem przed brakiem akceptacji, czy też problemy z
alkoholem.
Okres
przedświąteczny powinien być dla wszystkich chwilą wyczekiwania, spędzoną
spokojnie, rodzinnie, związaną z przygotowaniami do świąt Bożego Narodzenia. Niestety
nie wszyscy będą mogli w spokoju cieszyć się tym czasem. Problemy, które wiążą
i tłamszą bohaterów można wyjaśnić, czy też rozwiązać, przecież zbliża się
Wigilia, a święta to najlepszy okres, aby uzyskać przebaczenie, pojednać się z
kimś, czy wyjaśnić od dawna skrywane uczucia. Zwaśnieni ludzie, niepewni
siebie, pragnący zrzucić z siebie to, co ich ogranicza, przeszkadza, co im leży
na sercu zasiądą przy wspólnym stole gotowi do tego, aby się pojednać. Czy
wszystkim uda się to zrobić? Czy autorka taki zaplanowała dla nich scenariusz?
A może zwyczajnie nie wszyscy są gotowi, aby przebaczyć wyrządzone krzywdy?
Ocenić
kogoś pochopnie i odtrącić jest bardzo łatwo, to działa z automatu, natomiast
wysłuchać, zrozumieć i dać wsparcie, wymaga od człowieka większego
zaangażowania, a co za tym idzie, większych pokładów emocji i empatii.
„Wigilijna przystań” daje nam
nikłe światełko w ciemnościach zupełnie , jak latarnia morska w Niechorzu
oświetlająca drogę zbłąkanym w ciemnościom okrętom. Sylwia Trojanowska chce dać
nam przed tymi świętami lekcję, nie wszystko jest stracone, warto powalczyć o
spokojny sen i sumienie. Warto wyjaśnić wszystkie niedopowiedzenia, wyciągnąć
dłoń do kogoś, kto twierdzi, że tego nie potrzebuje.
Z całą pewnością „Wigilijna
przystań” jest powieścią, która nastoi Was na tegoroczne święta magicznie, Sylwia
Trojanowska zadbała o to w najmniejszym aspekcie.
Komentarze
Prześlij komentarz