Recenzja Ewa Olchowa „Wychodząc z ukrycia”
Porywająca historia o dojrzewaniu, przyjaźni i miłości. Osadzona w świecie fantastyki, łączy w sobie znamiona romansu i grozy. Porzucona przez matkę jako noworodek trafiasz pod opiekę starszej kobiety, która z czasem staje się Twoim całym światem. Pozbawiona własnej tożsamości wzrastasz w duchu bezwzględnego posłuszeństwa. Mimo to nie masz złudzeń. Wiesz, że nie należysz do tego świata.
Za silna… za szybka… Zamknięta w czterech ścianach, jesteś jak ucywilizowane zwierzę.
Wyuczona wstrzemięźliwość i opanowanie tylko z pozoru czynią Cię człowiekiem.
Co jednak stanie się, jeśli spotkasz podobnych do siebie?
A wiedz, że przydarzy się to prędzej czy później…
Wydawnictwo: Ewa Olchowa Wydawnictwo jednoosobowe
Rok wydania: 2018
Format: Książka
Liczba stron: 260
Saga: Zrodzona
Tom I
Fantastyka jest tym, co tygryski
lubią najbardziej, od jakiegoś czasu spoglądałam zaciekawieniem na książkę Ewy Olchowej,
podziwiając jej samozaparcie w samodzielnym wydaniu książki „Wychodząc z
ukrycia”. Do poproszenia o egzemplarz do recenzji skusił mnie nie tylko opis
książki, ale także i darmowe rozdziały, które można przeczytać na stronie
autorki. Przyznam się, że trochę się dziwię, że książka, którą Wam tutaj
prezentuje tak rzadko pojawia się na bookstargamach, portalach z recenzjami, czy
też blogach. Uważam, że jest warta uwagi, a to, że została napisana przez naszą
rodaczkę nie czyni z niej gorszej publikacji, wręcz przeciwnie. Ewa Olchowa
potrafi przyciągać działając samodzielnie, kusić ciekawymi fragmentami, rozbudowanymi
trailerami i obietnicą kolejnego tomu, który będzie mieć swoją premierę w
lipcu. Jeśli nie znacie sagi Zrodzona to macie okazję to zmienić, zwłaszcza, że
ból oczekiwania na kolejny tom książki nie będzie tak długi!
„Nie ma takiej osoby na świecie, która nie będzie chciała posiąść jej
na własność. Kiedy jej dar się uaktywni, świat upomni się o nią, ale do tej
pory musi pozostać w ukryciu”.
W kreowaniu świata fantastycznego
nie wydaje się być nic trudnego, nic nas nie ogranicza, jedynie własna
wyobraźnia, która czasem potrafi pognać nas zbyt daleko, przez co całość wydaje
się przekombinowana. Spotkaliśmy na swojej drodze demony, wampiry, wilkołaki,
strzygi, a nawet anioły, przyszedł czas na kogoś zupełnie innego, a mianowicie
na Luminatów,
czyli tak
zwanych Ludzi Światła, których magię można dostrzec
w ich magnetycznym spojrzeniu. Kiedy jest magia, mamy także kłopoty, a Luminaci
nie są ich pozbawieni, mają swoich wrogów, którzy określają się mianem
Łowców. Sytuacja między tymi dwoma
rasami jest dość napięta, a niewiele brakuje, aby wszystko się roztrzaskało, zwłaszcza
ustalony rozejm, w którym ważną regułą był zakaz zabijania młodych,
niedoświadczonych, nie w pełni rozwiniętych osobników. Takie ustalenie z
pewnością miało się przysłużyć podatnym na zranienia osobnikom i dać im większą
szansę na przetrwanie.
„Zamknąć oczy i zapomnieć. Zatracić się we własnych myślach. Może wtedy
ból odejdzie”.
Główną bohaterką książki „Wychodząc
z ukrycia” jest Rose, nastolatka, która jako noworodek została porzucona przez
matkę. Los wydaje się jednak w pewnym stopniu nad nią czuwać, ponieważ trafia
pod opiekę Lucy, przybranej babci, która niestety zaczęła ciężko chorować. Obie
kobiety są świadome tego, że z Rose dzieje się coś dziwnego, dziewczyna zaczęła
przejawiać ponad przeciętne zdolności, nad którymi jako dziecko nie zawsze udawało
jej się zapanować. Jest znacznie silniejsza, odporna na ból i szybsza od swoich
rówieśników, a może powinnam napisać od zwykłych ludzi? Chociaż życie jej nie
rozpieszcza, martwi się o zdrowie Lucy, próbuje żyć jak najnormalniej potrafi ukrywając
się i swoją inność. Nie bardzo wie, jak odkryć, kim, naprawdę jest, nie zna tożsamości
kobiety, która ją porzuciła, dlatego błądzi trochę po omacku. Kim jest
dziewczyna? Czy uda jej się to odkryć? Czy będzie bezpieczna?
Wszystko się zmienia, kiedy Rose poznaje
kogoś, kto posiada takie wyjątkowe zdolności, które mogą być zbliżone do tych,
które sama posiada. Kobiety są zmuszone do ucieczki, nie mogą sobie pozwolić na
ryzyko, dlatego muszą opuścić wygodny dom w Londynie i przenieść się do
Portree, na wyspie Skye w Szkocji. Czy to wystarczy, aby pozostać bezpieczną?
Czy uda jej się pozostać w ukryciu? Czy jest Łowcą czy Luminatką, a może kimś
jeszcze innym? Jak się potoczy się jej
życie w zupełnie nowym miejscu?
„Bałam się kontaktu z innymi ludźmi. Przerażała mnie myśl, że ktoś
mógłby spojrzeć na mnie i domyślić się prawdy. Nie chciałam być dziwadłem i
wywoływać przerażenia w oczach ludzi”.
„Wychodząc z ukrycia” jest debiutem autorki i całkiem dobrze
zapowiadającą się sagą, która potrafi utrzymać napięcie. Olchowa pisze stylowo poprawnie,
używając bogaty zasób posiadanego słownictwa, czyta się ją przyjemnie i z
zaciekawieniem. Książka nie jest przeładowana dramatami i akcją, przez co
czytelnik nie czuje się znużony, a jednocześnie chce dowiedzieć się coraz
więcej na temat Rose i świata, w którym miałaby dorastać, a także w tym, który
został jej ofiarowany dzięki Lucy. Autorka potrafi zaciekawić czytelnika,
sprawić, że postacie nie są płaskie i papierowe, nabierają wyrazu wraz z każdą
przeciwnością losu. Nie rozwleka celowo akcji , nie potrzebuje takich zabiegów
ani stosowania zbyt obszernych opisów.
Uważam, że „Wychodząc z ukrycia” jest
udanym debiutem Ewy Olchowej, z ogromną przyjemnością sięgnę po kolejne tomy
sagi Zrodzonej i Was także u temu zachęcam.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń