Recenzja John August „Arlo Finch i Dolina Ognia”
Dwunastoletni Arlo Finch przeprowadza się do Pine Mountain w Kolorado.
Odkrywa, że las otaczający miasto jest magiczny, a zamieszkujące go siły są
bardzo niebezpieczne. Na szczęście zaprzyjaźnia się z Indrą i Wu, dzięki którym
dołącza do patrolu Skautów. Dowiaduje się, jak poskromić dziką magię, która
najwyraźniej czyha na jego życie. Wykorzystując nabyte umiejętności staje oko w
oko ze swoim wyjątkowym przeznaczeniem i weryfikuje wartości, które są podstawą
Przysięgi Skauta: lojalność, odwagę, życzliwość i prawdę.
Moje zamiłowanie do bajkowych krain,
nieznanych światów także i tym razem wzięła nade mną górę, czasem lubię poczuć
się na powrót dzieckiem, dlatego zdecydowałam się udać do Doliny Ognia wspólnie
z dwunastoletnim bohaterem Arlo Finchem. Muszę Wam powiedzieć, że nawet dorosły chętnie
sięga po książkę Johna Augusta i czyta ją z zamiłowaniem. Młodsi czytelnicy chcą
przygód, dreszczyka emocji i ciekawej fabuły, nie różnią się od nas samych. Są
książki, których opowieść nie ma wyznaczonego wieku, skoro ochoczo sięgamy po Harrego
Pottera, dlaczego nie mielibyśmy i po Arlo Finch’a?
Tytułowym bohaterem jest
dwunastoletni chłopiec Alro Finch, w jego życiu następuje poważna zmiana,
ponieważ wspólnie z mamą i siostrą przeprowadza się do miejscowości Pine
Mountain. Mają zamieszkać u rodziny matki, u wuja Wade’a i Celeste. Chłopiec
nie potrafi zliczyć ile razy przechodził przez takie „poważne zmiany”, zmieniał
miejsce zamieszkania, tym razem miejsce, do którego przybył wydawało się inne.
Dom jest bardzo zapuszczony, praktycznie się rozpada. W mieście dzieją się
dziwne rzeczy, a może to on inaczej dostrzega świat? W szkole nawiązuje nowe
znajomości, jest szczerze zdziwiony, kiedy widzi i słyszy jak dzieciaki
wypowiadają się na temat zjawisk nadprzyrodzonych, które dzieją się w okolicy. To wydaje się nieprawdopodobne, jak to, że
będąc dzieckiem słyszał głosy, które wraz z mijającym czasem ucichły. Arlo
dostaje propozycję nie do odrzucenia, ma wstąpić w szeregi Strażników, którzy
stają się dla niego przyjaciółmi. Czeka na niego sporo przygód i tajemnic do
odkrycia, kiedy w grę wchodzi magia, która wydaje się być na wyciągnięcie ręki
wszystko się zmienia. Pojawienie się psa, który zdechł lata temu, dziwna
dziewczyna w oknie Arlo może i nie zwiastuje wszystkiego innego jak walki o to
co słuszne, przygód, które pochłoną czytelnika. Tajemnice, które tylko on może rozwiązać
są na wyciągnięcie ręki, czy tego dokona? Czy znajdzie w sobie odwagę potrzebną
do walki?
„Arlo Finch i Dolina Ognia” jest
pierwszym spotkaniem z twórczością autora Jonha Augusta, jaki miałam okazję
mieć. Jego styl jest lekki i przejmujący, sprawia, że chętnie zaczytujesz się w
przygody dwunastolatka mając nadzieję, że znajdzie rozwiązanie na wszystko. Wiem,
że to przez co przeszłam czytając to nie wszystko, co autor dla nas zaplanował,
czuję, że przygoda z Arlo się nie skończyła. Wierzę, że pojawią się kolejne,
równie pasjonujące książki, jest wiele wątków, które można nakreślić i poodmykać.
Postać Arlo jest niezwykle
interesującą postacią, począwszy od heterochomii po inteligencję i upartość,
której może mu pozazdrościć nie jeden osiołek. Ma wiele wad, co czyni go
bardziej realnym, ma swoje dziwactwa, paranoje, ale mimo to jest bohaterem,
którego bardzo łatwo jest polubić.
Bardzo podobały mi się wątki fantastyczne,
zostały dobrze przedstawione w sposób, który nie zanudzi młodszych czytelników.
Autor uczy, że przyjaźń i lojalność są tym, czym powietrze. Oczywistością, to
się wiąże z zaufaniem, które rodzi się między bohaterami.
„Arlo
Finch i Dolina Ognia” to wartościowa książka, która potrafi pochłonąć
czytelnika, spędziłam z nią miło czas i jestem pewna, że młodszym czytelnikom
się spodoba i na długo zapadnie w pamięć.
Komentarze
Prześlij komentarz