[PATRONAT] drugi rozdział "miłość po sąsiedzku" Belle Aurora
Przyjaźń z
Duchem
Chwilę po dziewiątej docieram do pracy.
Nieprzespana noc
wszystko utrudnia. Słyszałam budzik, ale moje ciało zareagowało instynktownie.
Włączyłam drzemkę.
Cztery razy.
W końcu zwlekłam się z
łóżka. Nie pamiętam jednak, jak brałam prysznic. Strasznie zaspana jakimś cudem
włożyłam całkiem przyzwoity strój i dojechałam do pracy. Gdy wchodzę do butiku,
Mimi patrzy na mnie zza lady. Otwiera szeroko oczy.
– Wow. Wyglądasz
okropnie.
Pokazuję jej środkowy
palec, a ona chichocze.
– Zebranie –
wrzeszczę.
Tina z Lolą i Mimi
nieco zaniepokojone podchodzą do mnie.
O,
laski. Nie macie pojęcia.
– Och, złotko –
mówi łagodnie Tina. – Wyglądasz na chorą. Wszystko w porządku?
– Nie –
odpowiadam. – Nie jest w porządku.
Lola zmartwiona kładzie
mi dłoń na ramieniu.
– O co chodzi,
Nat? – pyta.
Ślinka napływa mi do
ust, gdyż widzę za ladą czekoladowo-orzechowe babeczki Tiny. Chwytam jedną,
rozpakowuję, po czym wpycham sobie w całości do ust. Z rozkoszy zamykam oczy i
jęczę.
Mam pełne usta, więc
odpowiadam nieco niewyraźnie:
– Miałam w nocy
przeprawę z sąsiadami.
Mimi uśmiecha się
krzywo.
– Już pakujesz się
w kłopoty? Kochana, zaczekaj chociaż tydzień.
– Jakiego rodzaju
przeprawę? – dopytuje Tina.
Lola otwiera szeroko
oczy.
– O nie – szepcze.
– A potem zgaduje: – Głośny seks?
Przełykam ciasto,
strzelam do Loli z niewidzialnej broni, a potem wołam:
– Bingo!
– Och, kochanie. A
ty przecież kochasz spać! – współczuje mi Tina. – Do bani!
Pocieram twarz dłonią.
– Nie macie
pojęcia. Trzy razy mnie budzili. O trzeciej nad ranem postanowiłam w końcu tam
pójść. Otworzyła mi ślicznotka, która wyglądała całkiem miło. Miała właśnie
przepraszać, gdy pojawił się jej facet.
Lola krzywi się.
– Dupek. Jest
dupkiem, prawda?
Pochylam głowę,
chichocząc.
– Nawet nie wiesz
jakim. Sęk w tym, że znamy tego dupka.
Mimi marszczy brwi.
– Kto to?
– Właśnie, kto? –
dołącza się Tina.
Cofam się o krok, kładę
dłonie na biodrach, po czym chrząkam.
– Moim nowym
sąsiadem jest Duch.
Wszystkie trzy sapią
głośno, a Lola zakrywa usta dłońmi. Powoli kiwam głową.
Właśnie
tak, koleżanki.
– Co… on… jak? –
mamrocze Tina.
Mimi nie potrafi nad
sobą zapanować. Wybucha śmiechem. Usta Loli drgają. No dobra, czemu ja się w
ogóle z nimi przyjaźnię?
Tina z Nikiem
dowiedzieli się o mnie oraz Duchu, bo przypadkiem podsłuchali nas, kiedy
zabawialiśmy się w salce konferencyjnej. Mimi i Loli powiedziałam o tym pewnego
dnia w pracy, gdy wypytywały, dlaczego już nie rozmawiam z Duchem. Nie
przepadam za tajemnicami. Wolę być z ludźmi szczera. Niektórzy mówią, że bywam
wręcz brutalnie szczera. Ale nie potrafię tego zmienić.
– Do bani, skarbie
– mówi cicho Lola.
Mimi chichocze.
– Tak, lipa.
Wybacz.
Patrzę na nią spod
byka.
– Nie brzmisz,
jakby ci było przykro, małpo. – Śmieje się jeszcze głośniej, a ja z całych sił
próbuję zachować powagę. Mimi przypomina mi moje siostry. To wspaniałe, bo za
nimi tęsknię, a dzięki niej czuję się jak w domu.
Tina przytula mnie,
szepcząc:
– Och, złotko.
Przykro mi. To musiało być dla ciebie trudne.
– Nie – kłamię. –
Nie było. Naprawdę bym się ucieszyła, gdybym nie musiała go już oglądać.
Unikanie tego faceta to najlepsze wyjście.
– Dlaczego musisz
go unikać, skoro ci to nie przeszkadza? – pyta cicho Mimi.
Dziewczyny gapią się na
mnie przez dobrych trzydzieści sekund, nim wyznaję cicho:
– Powiedział jej,
że jestem nikim.
Mimi marszczy brwi,
Lola wzdycha, a Tina powoli kręci głową.
Kontynuuję szeptem:
– To boli.
Naprawdę boli. Może nawet doprowadziło mnie do łez.
Tina mruga zaskoczona.
– Ale ty nigdy nie
płaczesz.
– No właśnie –
odpowiadam z poirytowaniem. – Winię za to brak snu.
– Albo może
naprawdę ci zależy – mówi łagodnie Mimi.
Lola kiwa głową na znak
zgody.
Wzdycham, po czym
przeczesuję włosy dłonią.
– Nie chcę, żeby
mi zależało! Boże, dlaczego tak się dzieje? Duch potrzebuje kogoś takiego jak
Tina. Kogoś, kto się o niego zatroszczy, kogoś uroczego oraz delikatnego. A ja
jestem… jestem… nawet sama nie wiem jaka!
Czuję frustrację.
– Czemu się z kimś
nie umówisz? – sugeruje Lola.
Unoszę brwi. To niezły
pomysł.
Zrób
to.
Opieram brodę na pięści
i zamieram w tej pozycji.
Taki ze mnie Myśliciel.
Tina chichocze.
– Nie wszystkie
problemy da się rozwiązać za pomocą randek.
Mimi dodaje:
– Ale z pewnością
ci to nie zaszkodzi.
Obie mają rację.
– Już od dawna z
nikim się nie umawiałam. Jak dla mnie to dobry pomysł. – Uśmiecham się, a po
chwili mówię: – Co ja bym bez was zrobiła? Grupowy uścisk! – Kiedy podchodzą
bliżej, mocno je ściskam.
Kocham swoje
dziewczyny.
Nadchodzi sobotni wieczór, a ja jestem
podekscytowana.
Nie mogę się doczekać,
aż pójdę do klubu, by znaleźć sobie faceta!
Wcześniej szykowałyśmy
się u Tiny, co sprowadzało się do tego, że wspólnie trajkotałyśmy o wszystkim i
niczym. Teraz jednak miała Tatianę, więc nie możemy już robić tego u niej.
Zaproponowałam zatem własne mieszkanie.
Ducha nie będzie. Pracę
w klubie zaczyna bowiem około dziewiętnastej.
Patrzę na zegarek.
Zbliża się dwudziesta pierwsza.
Idealnie!
Mimi z Lolą pojawiają
się kilka minut później i wspólnie przygotowujemy się do wyjścia. Tina będzie
czekała na nas na miejscu.
Na zmianę korzystamy z
lustra w łazience. Postanawiam zaoszczędzić trochę czasu, robiąc Mimi makijaż,
ona z kolei poprawia fryzurę Loli, a ja zaczynam pracować nad swoją.
Mimi założyła czarną
mini i czarne szpilki. Blond włosy ma wyprostowane, a oczy podkreślone ciemnymi
cieniami. Wygląda gorąco.
Lola ma na sobie
obcisłe dżinsy z niskim stanem, biały top oraz sandały. Spięła część długich,
brązowych włosów, a także postawiła na delikatny makijaż. Ale i tak wygląda
niesamowicie. Teraz, skoro coś jest na rzeczy między nią a Trikiem, ubiera się
specjalnie dla niego. To całkiem słodkie.
Ja wybrałam obcisłą,
jasnożółtą sukienkę z długimi rękawami, która kończy się trochę nad kolanami.
Podkreśla moje kształty. Możecie pomyśleć, że w żółtej sukience i rudych włosach
będę wyglądała jak klaun, ale to połączenie naprawdę się sprawdza. Nie mogę
jedynie założyć bielizny do tej sukienki, bo się odznacza.
Czuję się obnażona. I
wyuzdana.
Stroju dopełniają
bladożółte czółenka z paskami. Na koniec pomalowałam oczy za pomocą eyelinera
(trochę) oraz tuszu do rzęs (sporo), natomiast usta pociągnęłam bladoróżową
szminką. Włosy opadają mi falami na plecy.
Kocham tę sukienkę.
Kiedy jakiś czas temu
Tina wyruszyła na swoje poszukiwania, wysłała mi jej zdjęcie, a ja od razu
wiedziałam, że muszę ją mieć. Błagałam, żeby ją zdobyła. A potem domagałam się,
to znaczy prosiłam, by zamówiła dziesięć. Wyprzedały się w dwa tygodnie.
Gdy jesteśmy gotowe,
wskakujemy do taksówki.
Nie mogę się doczekać
tego wieczoru! Wyruszam na polowanie!
Chyba podświadomie
chełpię się swoim ubiorem. Mam tylko nadzieję, że nie wyglądam, jak postać z
obrazu Picassa.
Taksówkarz wysadza nas
pod Białym Królikiem. B-Rock, wielki, łysy Afroamerykanin, który pilnuje drzwi,
śmieje się oraz kręci głową na nasz widok.
– Tak myślałem, że
to wy, wariatki – rzuca, kiedy się zbliżamy. – Niech mnie, dobrze dziś
wyglądacie, dziewczyny. Uściskajcie B-Rocka.
Uśmiecham się szeroko.
To nasz rytuał. B-Rock lubi się trochę zgrywać, a my go uwielbiamy, więc
podejmujemy grę. Wygląda jak niedźwiedź, ale to prawdziwy misiek. Jest uroczy.
Wszystkie całujemy go w
policzek, po czym wchodzimy do klubu. Jesteśmy VIP-ami w Białym Króliku. Nigdy
za nic nie płacimy i mamy największą lożę w sekcji VIP.
To jedyne miejsce poza
moim mieszkaniem, w którym mogę się odprężyć po ciężkim tygodniu.
Jak na razie, to
najbardziej niesamowity klub, w jakim miałam okazję być. Nawiązuje do Alicji z
Krainy Czarów.
Super, nie?
Wszystkie kelnerki
noszą krótkie sukienki stylizowane na Alicję, a do tego białe pończochy i
czółenka tego samego koloru. Mają też czadowe blond peruki oraz jasny makijaż.
Całe to miejsce ma dziwaczny wystrój. Ale poza tym, to zwykły klub z drinkami,
a także dobrą muzyką. Ma dwa piętra, na górze jest strefa VIP, a na dole część
dla pozostałych gości. Parter ma kształt litery U. Loże i stoliki znajdują się
po zewnętrznej stronie, bar zajmuje całą tylną ścianę pomieszczenia, a parkiet
został nieco obniżony. Strefa VIP składa się z loży w innym kształcie. Skórzane
siedzenia są bardzo wygodne.
Kolejka przed wejściem
zawsze ciągnie się wzdłuż ulicy, a parkiet jest pełny.
Można powiedzieć, że
Nikowi nieźle się wiedzie.
Trzymając się za ręce,
zmierzamy na górę. Wita nas, ta sama co zwykle, azjatycka Alicja.
– Cześć,
dziewczyny, zapraszam.
Dziękujemy za jej
propozycję. Przychodzimy tu niemal od roku, więc trafimy bez jej pomocy.
Większość personelu zna
nasze imiona. Za każdym razem czuję się tu jak gwiazda.
Jest świetnie!
Kiedy docieramy do
naszej loży na dziesięć osób, widzimy Nika z Tiną. Ona siedzi na jego
kolanach. Rozmawiają, szczerząc się jak idioci. Powstrzymuję chęć przewrócenia
oczami. W rzeczywistości cieszę się ich szczęściem.
Opadam na siedzenie
obok nich, udając poirytowaną.
– Boże, nie
możecie znaleźć sobie pokoju?
Tina uśmiecha się i
nachyla, by pocałować mnie w policzek. Nik całuje drugi.
W ten sposób otrzymuje
się kanapkę z Nat.
– Gdybyś
wiedziała, jak mało czasu spędzam ze swoją żoną, odkąd pojawiła się Tats, nawet
byś nie rozpoczynała tego tematu, siostro – odpowiada Nik.
– Smutne, ale
prawdziwe, kotku – potwierdza Tina. – Ale mała jest tego warta.
– Pewnie. Jeśli
choć trochę przypomina swoją ulubioną tete Nat, będzie cudownym dzieckiem.
Wszyscy wybuchamy
śmiechem.
Siedzenie obok mnie się
ugina. Ktoś mnie obejmuje i przyciska do twardego ciała. Uśmiecham się szeroko.
Max dotyka wargami mojego ucha.
– Przypomnij mi,
czemu nigdy się nie spiknęliśmy?
Chichoczę, po czym
odwracam się do Maksa, udając, że się zastanawiam. Marszczę czoło, przechylam
głowę, po czym unoszę wzrok.
– Bo się
przyjaźnimy?
– Ano tak – mówi
zrezygnowany.
Nieustannie flirtujemy
z Maksem. Oboje wiemy, że nigdy do niczego między nami nie dojdzie, ale bawi nas
to, a on jest wspaniały. Max z Nikiem są do siebie podobni. Nik nieco
postawniejszy, ale oboje mają oliwkową skórę, ciemne włosy, muskularne ciała
oraz piwne oczy, a kiedy się uśmiechają, w policzkach pojawiają im się dołeczki.
Trik, ich kuzyn, też jest do nich podobny, chociaż trochę niższy oraz ma
zielone oczy.
Wszyscy trzej są
niewiarygodnie przystojni.
Gdy przychodzi Trik,
Lola na niego wskakuje. On się śmieje, szepcząc jej coś do ucha. Ona bierze go
za rękę, po czym odchodzą. Uśmiecham się pod nosem. Stawiam, że za pół minuty
będą to robić.
Jestem idiotką, bo szukam
wzrokiem Ducha. I kiedy już się poddaję, dostrzegam go przy barze w strefie VIP
z ładną, ciemnowłosą kobietą.
Czuję ukłucie w piersi.
Nieświadomie ją pocieram.
Mówię, że idę na dół do
baru. Mimi z Tiną uśmiechają się porozumiewawczo.
O tak, laski. Wyruszam
na łowy.
Nagle wykrzywia mi się
obcas, co sprawia, że się potykam.
O
cholera!
Ktoś łapie mnie w
talii, przytrzymując mocno.
– Nic ci nie jest?
– pyta mój wybawiciel, pomagając mi złapać równowagę.
Odgarniam włosy z
twarzy, unoszę wzrok i niemal dławię się językiem.
Naprzeciwko mnie stoi
mężczyzna. Wysoki, dobrze zbudowany, przystojny mężczyzna. Ma niebieskie oczy
oraz czarne włosy.
– Aaach, ja… uhum
– dukam.
Uśmiecha się.
Och,
wow.
Co za uśmiech. Szeroki,
ukazujący idealnie białe zęby. Lubię mężczyzn z ładnymi zębami.
Ma zmarszczki w
kącikach oczu. Uśmiech odmienia mu twarz. Jest wspaniały.
Nie wierzę w to, ale
się rumienię.
Wyciąga do mnie rękę.
– Jestem Cole.
Ciaaaacho.
Nagle ogarnia mnie
nieśmiałość.
– Nat – odpowiadam
cicho, po czym odwracam wzrok.
Nie puszczając mojej
dłoni, nachyla się nade mną uśmiechnięty.
– Mogę postawić ci
drinka, Nat? – pyta.
Przygryzam wargę, by
powstrzymać uśmiech.
– Tak. Z
przyjemnością.
Cole przyciąga mnie
bliżej i, trzymając się za ręce, schodzimy po schodach.
Szybko
poszło!
– Czyli pracujesz w butiku po
drugiej stronie ulicy, masz dwadzieścia osiem lat, chorwackie korzenie oraz
żadnego chłopaka?
Upijam łyk drinka, po
czym kiwam głową.
– W skrócie, tak.
Cole posyła mi uśmiech.
– Cóż, jeśli
chodzi o mnie, to w skrócie: mam trzydzieści dwa lata, jestem z krwi i kości
Amerykaninem, a mieszkam w centrum. Jestem trenerem personalnym i również
singlem.
Proste.
Właśnie tego potrzebowałam.
Podnoszę drinka.
– Za bycie
singlem.
Cole trąca mój
kieliszek. Po chwili czuję na ramieniu czyjąś dłoń.
Unoszę wzrok. Za mną
stoi Duch.
– Muszę z tobą
porozmawiać.
Patrzę na niego z
niedowierzaniem.
– Teraz? W tym
momencie? – syczę.
Spoglądam na Cole’a,
niepewna, co stało się z mężczyzną, który jeszcze chwilę temu siedział
naprzeciwko mnie. Zniknął przyjazny uśmiech, zastąpiło go ponure spojrzenie.
Opuścił brwi. Wygląda przerażająco. Mocno ściska szklankę, aż boję się, że
pęknie.
– Jakiś problem? –
pyta śmiertelnie spokojnym tonem.
– Nie. Ash to mój
sąsiad. Pewnie znowu odebrał jakąś moją pocztę? – Patrzę na Ducha błagalnie. –
Prawda, Ash?
Twarz mu łagodnieje,
kiedy patrzy mi w oczy.
– Jasne. – Nie
brzmi przekonująco, więc gram dalej.
– Przyjdę po nią
jutro. Pozdrów ode mnie Tashę.
Gdy tylko o niej wspominam,
spojrzenie Ducha staje się surowe.
– Jak chcesz –
odpowiada cicho.
Patrzę, jak odchodzi.
O
czym chciał ze mną porozmawiać?
Cole sprowadza mnie na
ziemię pytaniem:
– A więc to twój sąsiad?
Unoszę wzrok i widzę,
że jest zdziwiony. Bawi się drinkiem. Nieobecnym wzrokiem spogląda przez szkło.
– Tak! Znamy się
od dawna. W zasadzie wczoraj musiałam w środku nocy iść do niego, by kazać jemu
oraz jego przyjaciółce zachowywać się ciszej. Wiesz, co mam na myśli? – Mrugam
do niego.
Na twarzy Cole’a
pojawia się zrozumienie.
– Och, myślałem,
że coś do ciebie ma. Nie spodobało mi się to. Znaczy, wiesz, siedziałem
przecież tuż obok. – Wygląda na zmieszanego.
Chichoczę.
– Nie. Nic z tych
rzeczy.
Bawi się palcami mojej
dłoni.
– To super, bo
chciałem zaprosić cię na randkę.
Uśmiecham się,
przygryzając wargę.
– To się dobrze
składa, bo mam zamiar się zgodzić.
Pokazuje swoje
wspaniałe zęby.
– Tak, to się
dobrze składa.
Gdy wracam do domu, szczerzę się jak
idiotka. Mam wrażenie, że niemal przepływam nad progiem.
W klubie zostałam nieco
dłużej niż zwykle. Zerkam na telefon, by sprawdzić godzinę. Trzecia
siedemnaście.
Jej!
Okej, o wiele dłużej!
Ale Cole jest jak marzenie! I w poniedziałek znów się z nim zobaczę.
Ech.
Zrzucam buty, a torebkę
zostawiam na blacie. Wchodzę do pokoju, rozbieram się i naga idę do łazienki.
Zakładam piżamę, wracam do pokoju, po czym zapalam lampę. I nagle piszczę
przeraźliwie.
Duch leży na moim łóżku
z rękami za głową. Na twarzy tego dupka widzę uśmieszek.
Widział mnie nago!
– Widziałeś mnie
nago!
Przygryza koniuszek
języka, kiwając głową.
Boże, uwielbiam, kiedy
robi to z językiem.
Krew mi wrze.
Rzucam w niego butem.
Robi unik, przez co spada z łóżka. Śmieję się tak długo oraz głośno, że po
twarzy płyną mi łzy. Przyglądam się siedzącemu na podłodze, masującemu głowę
mężczyźnie. Podchodzę do niego.
– Nic ci nie jest?
Krzywi się z bólu, ale
wygina wargi w uśmiechu.
– Taa. – A potem
wstaje i mówi: – Teraz, skoro jesteś w domu, możemy pogadać.
Nie martwi mnie to, że
włamał się do mojego mieszkania. Tinie robił to samo milion razy. Jest specem
od bezpieczeństwa, więc pewnie doskonale zna się na alarmach oraz zamkach.
Z westchnieniem opadam
na łóżko twarzą w dół.
– Jest już bardzo
późno. Nie możemy porozmawiać jutro? – Mój głos jest nieco stłumiony.
Łóżko się ugina.
– Nie. Rozmawiamy
teraz. To ważne.
Unoszę wzrok. Duch leży
obok mnie z rękami za głową. Patrzy w sufit. Jego ramiona w czarnej koszulce
wyglądają idealnie. Przeklinam go w myślach, po czym głośno wypuszczam
powietrze, poddając się.
– Okej. O co
chodzi?
Nagle sprawia wrażeniem
zdenerwowanego.
– O Tashę… –
mamrocze.
– Nie moja sprawa
– przerywam mu. – Coś jeszcze?
Kiwa głową.
– Sądzę, że
jeszcze raz powinnaś przemyśleć całe to unikanie się nawzajem.
Odwracam się do niego.
– Dlaczego?
Patrzy na mnie.
– Bo to z twojej
strony jest samolubne.
Co,
do diabła?
– Co? – szepczę.
– Nie podoba mi
się to, że od siedmiu miesięcy nasi przyjaciele są podzieleni. Mieszkamy drzwi
w drzwi, więc dorośnij, do cholery. Daj sobie spokój z tym, co powstrzymuje cię
przed rozmawianiem ze mną. Mam dość.
Gotuję się ze złości.
– Nie jestem
samolubna!
– Dobrze. W takim
razie udowodnij mi to. Przestańmy się unikać.
Zaczynam się nad tym
zastanawiać.
Co
może pójść źle?
Mogę poczuć wobec niego
coś więcej. Sprośne rzeczy.
To
nie uprawiaj z nim więcej seksu, głupia.
Jakie miał zamiary?
– Jakie masz
zamiary, Duchu?
Patrzy na mnie z
nieswoją miną. Marszczy brwi, zmieniając pozycję.
– Nie wiem. Możemy
się przyjaźnić czy coś. – Wzrusza nieznacznie ramionami.
Przyjaźń z Duchem.
Przyjaźń.
Możemy się przyjaźnić.
– No dobra. Możemy
się przyjaźnić – odpowiadam po minucie ciszy.
Duch mruga do mnie,
wstaje z łóżka, gasi światło, po czym przykrywa mnie kołdrą.
– Dobranoc, Nat –
szepcze.
Uśmiecham się.
– Dobranoc, Duchu.
I wszystko jest dobrze.
Super rozdział oby było więcej
OdpowiedzUsuń